wtorek, 11 lutego 2014

Sam Wanamaker Playhouse

Sam Wanamaker Playhouse to nowy teatr wewnątrz Shakespeare's Globe. W przeciwieństwie do Globe jest całkowicie zadaszony i dzięki temu może działać przez cały rok. Stanowi replikę 17 wiecznych teatrów zadaszonych, ale nie jest rekonstrukcją jednego, konkretnego teatru a raczej wariacją na temat wielu z nich. Twórcy  opierali się także na odnalezionych przypadkiem szkicach Johna Webba.



wszystkie zdjęcia pochodzą z www.shakespearesglobe.com

Podobnie jak Globe SWP cały jest drewniany. Jest jednak dużo mniejszy, co mnie ciut zaskoczyło. Oglądając zdjęcia miałam wrażenie, że będzie raczej spory. SWP jest niesamowicie przytulny i chociaż mieści prawie 500 widzów atmosfera na widowni jest dużo bardziej intymna niż np. w 250-miejscowym Donmar Warehouse.
Teatr ma trzy poziomy - pit, lower gallery i upper gallery. Ja miałam miejsce na środkowym, który jest na tej samej wysokości co scena. Pit jest o tyle ciekawym miejscem do siedzenia, iż regularnie chodzą po nim aktorzy, za to trzeba zadzierać głowę żeby widzieć scenę.




Całość ma jajowaty kształt. Mniej więcej 2/3 przestrzeni zajmuje widownia a 1/3 scena. Przy krawędzi sceny z dwóch stron znajdują się schody, którymi przemieszczają się aktorzy. Nad sceną jest maleńka galeria dla muzyków - jest też na niej kilka miejsc dla widzów. Na samej scenie są jedne duże, dwuskrzydłowe drzwi na środku i mniejsze po bokach. 
Głównym źródłem światła są świece. Na kolumnach zamontowane są mieszczące po dwie świece kinkiety. Z sufitu zwisa sześć żyrandoli, każdy z nich mieści dwanaście świec. Żyrandole są ruchome. W zależności od potrzeb mogą być dosłownie na wyciągnięcie ręki lub unosić się wysoko nad sceną. Dodatkowo od strony korytarza zamontowane są okiennice, które obsługa może zamknąć powodując całkowite wyciemnienie teatru. 
 
 

Teatr nie jest przesadnie zdobny, nie przytłacza ilością złoceń. Nawet obraz na suficie, w porównaniu z innymi teatrami jest dość prosty.

Miałam przyjemność być w SWP w zaledwie miesiąc po otwarciu i  zakochałam się w nim od razu. Wszystko jeszcze świeże i czyściutkie. Drewno nadal jasne i pachnące. Barierki i ławki jeszcze nie wypolerowane przez widzów. Ciekawostka ławki są już wyścielone i nie trzeba wypożyczać poduszek. Nadal jednak brakuje oparcia więc następnym razem kupuję miejsce w trzecim rzędzie, żeby za plecami mieć ścianę.