czwartek, 8 stycznia 2015

Gorączka w hotelu czyli "The Fever" - recenzja

"The Fever" (trochę jak "Eldorado") to sztuka, po obejrzeniu której zupełnie nie jestem w stanie powiedzieć o czym była. Około 90 minutowy monolog mężczyzny, który budzi się w środku nocy w pokoju hotelowym, w kraju, "w którym nie ma książek w jego języku" i opowiada o właściwie wszystkim. O swoim życiu, dzieciństwie, podróżach, snuje dywagacje o Marksie, biedzie i rewolucjach.
 
Autorem "The Fever" jest Wallace Shawn, którego bardziej kojarzę jako aktora niż jako pisarza. Spektakl wyreżyserował Robert Icke, a wystąpił w nim Tobias Menzies. 

reżyser i aktor w czasie prób (źródło)
Za produkcje odpowiada Almeida Theatre, ale twórcy, zamiast do teatru  zaprosili widzów do prawdziwego hotelowego pokoju, a dokładnie do Amber Suite w The May Fair Hotel. Jest to jeden z tych ekskluzywnych hoteli, z onieśmielającym odźwiernym w eleganckim płaszczu ale w lobby maja statuetki czarnych owiec i od razu robi się jakoś przyjaźniej.  

Bardzo ciekawa była organizacja przedstawienia. Widzów proszono o stawienie się w hotelowym foyer 10 minut przed rozpoczęciem spektaklu, zabrano nam bilety, podzielono na trzy 8-mio osobowe grupy i pod opieką jednej z pracownic hotelu, zaprowadzono do windy. Wjechaliśmy na 4 piętro, gdzie "przejęła" nas kolejna uśmiechnięta pani. Ta kazała nam zostawić torby i okrycia wierzchnie, podała numer pokoju i życzyła udanego wieczoru. Nieco onieśmieleni (to uczucie towarzyszyło mi przez znaczna część wieczoru) ruszyliśmy we wskazanym kierunku. Pokój był otwarty ale pusty, żadnego pracownika teatru, który powiedziałby nam co robić, wskazał gdzie usiąść. Weszliśmy, rozlokowaliśmy się na kanapie, fotelach czy wokół stołu, wszyscy ciut spięci, wymieniający nerwowe uśmiechy. Całość przypominała mi nieco przyjęcia, na których wszyscy goście może i znają gospodarza, ale siebie wzajemnie już nie, a ponieważ gospodarza nie ma, nie bardzo wiedzą co robić. 
salon w apartamencie (źródło)

Około 15 minut trwało nim zeszli się wszyscy widzowie. Czekając na rozpoczęcie rozmawialiśmy, część osób obchodziła apartament zaglądając do przylegających do salonu pokoi i aneksu kuchennego, inni przeglądali książki i magazyny leżące na stolikach. W różnych miejscach w pokoju leżały: walizka, kubek po kawie, butelki z woda mineralna czy ręcznik, wskazując, że ktoś w nim mieszka. 

W końcu pojawił się Tobias. Boso, ubrany w t-shirt i spodnie od piżamy, przez 90 minut chodził między widzami, stawał, przysiadał, opierał się o ściany, patrzył widzom w oczy i mówił, mówił, mówił. Po około 40 minutach zniknął w aneksie kuchennym, wywołując pierwszą konsternacje. Czy to już? Tak krótko? Wyjdzie jeszcze? Wyszedł i kontynuował monolog, ale po kolejnych 20 minutach przemieścił się do sypialni. Widzowie znów skonsternowani. Czas mija, Tobias nie wraca, drzwi miedzy pokojami zostawił otwarte. Czy powinniśmy iść za nim?

sypialnia  (źródło)

Nieśmiało, jedno za drugim poszliśmy i usiedliśmy na rozlokowanych wzdłuż ścian ławach. Wracamy do monologu, tym razem z "efektami specjalnymi" w postaci miotania się na łóżku, czy klęczenia na podłodze kilkanaście centymetrów ode mnie (uwierzcie mi, w tym momencie bardzo się cieszyłam, że Tobiasa lubię, ale nie fangirluję. Podobna sytuacja z Tomem H. mogłaby się zakończyć wywołaniem skandalu). Tobias wygłosił ostatnie zdanie, wyszedł drzwiami na korytarz... i już nie wrócił. W pokoju chwila nerwowej ciszy, oklaski, wyszliśmy i my. Na zewnątrz czekały panie z obsługi pilnujące naszych rzeczy. Część osób wychodziła od razu, część została jeszcze w hotelowym lobby, wymieniając uwagi i spostrzeżenia. Nie wiem, może czekali na Tobiasa? Nie wiedząc kiedy i którędy będzie wychodził, nie mając nic do podpisania oraz pamiętając, że to dopiero drugie preview i kto wie, może Tobias i reżyser przez kolejne 2 godziny będą dyskutować o spektaklu, poszłam do domu. 

Strasznie chciałabym zobaczyć hotelową wersję "The Fever" kilka razy i porównać reakcje i zachowania widzów. To gdzie siądą, jak szybko i odważnie będą podążać za aktorem, odkrywać pokój, ich wątpliwości co robić: iść, siedzieć, oglądać, czy to koniec? A także zachowanie aktora. Czy każdego wieczoru idzie w tym samym kierunku, przysiada w tych samych miejscach. Jednocześnie nie mam pewności, czy jako widz nie czułabym się ciut bardziej komfortowo mając w pokoju moderatora. 

Bardzo się cieszę, że mogłam uczestniczyć w tak innym spektaklu. Jeżeli kiedykolwiek będzie taka szansa, na pewno zdecyduję się na udział w czymś podobnym.