czwartek, 4 sierpnia 2016

Richard III - recenzja

Ryszard III, jak wielu złych u Szekspira, jest postacią fascynującą. Odrażający, dopuszczający się potwornych czynów, powinien budzić antypatię każdego widza, ale jakoś nie umiem go tak zupełnie nie lubić. Może to inteligencja, może ironia i dystans do siebie, może kwestia aktorów (w obu przedstawieniach, które widziałam kreacje aktorskie były naprawdę znakomite), ale obserwując z przerażeniem postępki Ryszarda jednocześnie darzę go odrobiną sympatii. 

wszystkie zdjecia ze strony teatru
Adaptacja Ruperta Goolda, chociaż też nie jest idealna, zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu niż ta stworzona w 2014 przez Jamiego Lloyda.
Moim zdaniem spektakl z Almeidy jest spokojniejszy i bardziej surowy. Lloyd osadził akcję w latach 70-tych XX wieku, Goold bardziej współcześnie.
Lloyd emanował (dla mnie przesadnie) przemocą, Goold używa jej oszczędniej, czasem tylko sugerując jej użycie, a jeżeli pokazuje to bez niepotrzebnego przeciągania (poza jedną sceną w drugiej części spektaklu, na którą nie byłam przygotowana).


Aktorsko obie świetne, chociaż każda inaczej. Królowa Elżbieta była lepsza u Lloyda, kradła przedstawienie i zachwycała w każdej scenie. U Goolda (Aislin McGuckin) dopiero w 2 części spektaklu podobała mi się naprawdę.
Za to dwie wdowy królowa Margaret i księżna Yorku (Susan Engel i Vanessa Redgrave) zdecydowanie lepiej wypadły u Goodla. Były niesamowite, podczas każdej spędzonej na scenie chwili. Szczególnie podobała mi się Redgrave. W jej interpretacji Margaret, pozbawiona wpływów szalona staruszka, budziła niepokój wśród bohaterów, nawet jeśli starano się go ukryć kpiąc z niej. 


Wspaniałe kreacje stworzyli także Finbar Lynch (książe Buckingham) i Daniel Cerqueira (Cateby), wierni towarzysze i wykonawcy ryszardowych intryg, no przynajmniej do czasu.
James Garnon jako nierozstający się ze smartphonem lord Hastings był, jak zawsze, wspaniały. 



Jednak wszystkich przyćmił występujący w tytułowej roli Ralph Fiennes. Przygarbiony, utykający, doskonale panujący nad scena i nad publicznością. Głosem, mimiką i drobnymi spojrzeniami ukazywał, że Ryszard to nie tylko groteskowy niegodziwiec, ale postać inteligentna, pozbawiona skrupułów, zajadła i niebezpieczna, a ponieważ Almeida to mały teatr, nawet z balonu doskonale widać było wszystkie te zagrania.
Ryszard Fiennesa, chociaż także zabawny i ironiczny w  swojej okropności, nie był tak czarujący i pełen uroku jak w interpretacji Philipa Cumbusa, ale nadal zdarzały się chwile gdy budził sympatię. Chociaż wraz z upływem czasu coraz mniejszą.
Jednym z moich ulubionych motywów w teatrze, jest łamanie czwartej ściany, wciąganie widza do udziału w sztuce. W pierwszej części spektaklu Fiennes miał kilka takich wyrazistych momentów interakcji z publicznością.


To jeden z tych spektakli, które zaczynają się gdy widzowie dopiero zjamują miejsca. Na scenie ekipa w białych kombinezonach wykopuje szkielet z charakterystycznie skrzywionym kręgosłupem, w tle słychać fragmenty wiadomości o odnalezieniu szczątków króla w Leicester, odgłosy kopania stopniowo przechodzą w szczęk oręża i hałas bitwy, nagle zapada cisza i ciemność, a my znajdujemy się sam na sam z Ryszardem:
   
"Tak wiec nam slonce Yorku zamieniło
Zime niesnasek w promieniste lato ..."

Wizualnie adaptacja jest bardzo prosta. Jej naważniejszym elementem jest zajmujący cały środek sceny, otoczony ziemią dół z którego wykopano szkielet i do którego trafi w czasie trwania przedstawienia kilka postaci. Ów grób w trakcie sztuki, zależnie od potrzeb jest odkryty albo zasłonięty szkłem, ale nieustannie widoczny.
Scenę otaczała ceglana ściana budząca trochę skojarzenia z "King Charles III", zaś królewski tron i zasłona z łańcuszków przypominała mi wizualnie sztuki z cyklu "King and Country" RSC. Ze spektaklami RSC przedstawienie w Almeidzie łączy Terry King, który odpowiadał za sceny walki.
Kostiumy były proste i współczesne. Muzyka raczej nie wpadająca w ucho, ilustrowała najważniejsze momenty podkreślając nastrój. Rekwizyty, ławki, biurka, beczka, wnoszone i wynoszone były na potrzeby danej sceny.
  

Spektakl grany będzie jeszcze tylko do 6 sierpnia, ale zapowiedziano już seanse w polskich kinach, na 22 września -  koniecznie idźcie bo naprawdę warto!