środa, 29 kwietnia 2015

Pyrkon 2015 - relacja

Notka o naszej prelekcji teatralnej już niedługo, najpierw jednak notka o samym konwencie. Żadna z nas nie prowadzi innego bloga, a czujemy silną potrzebę podzielenia się wrażeniami. Mamy nadzieję, że wybaczycie nam taką małą zdradę West Endu - może zachęcimy kogoś z Was, do wizyty w Poznaniu w przyszłym roku?

Co to jest Pyrkon? To największy w Europie festiwal fantastyczny - w tym roku bawiło się na nim około 30 tysięcy uczestników. Odbywa się w Poznaniu, na wiosnę, na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich. A my od jakiegoś czasu prowadzimy na nim prelekcje, a od dwóch lat mówimy też o fantastyce teatralnej w różnych odsłonach. 

dwie wiedźmy teatralne w drodze na konwent


W tym roku spotkałyśmy się z zarzutami: że program był słaby, tylko dla ścisłego fandomu, że nie było nic dobrego, ogólnego. Poniżej pokażemy, jak bardzo krzywdząca jest taka opinia. Acz możliwe też, że marudzący czytali jakiś inny program ;)

Konwentowanie zaczęłyśmy już w piątek, od zakupów na ogromnej hali wystawców - czego tam nie było! Fandomy, artyści, rękodzieło i oficjalne gadżety, a do tego ciekawska, kolorowa masa kupujących. Na samo obejście stoisk trzeba było poświęcić ponad godzinę! Tu po raz pierwszy zrozumiałyśmy zamiłowanie wiedźm do kapeluszy - nie miałyśmy żadnego problemu z odnalezieniem siebie w tłumie.

Ale nie samymi zakupami i oglądaniem ogromu wystaw i pokazów wiedźma żyje. W piątek o 19 była pierwsza z naszych "obowiązkowych" prelekcji - spotkanie autorskie z Magdaleną Kozak. Bardzo, bardzo lubimy książki Magdy, ale jeszcze bardziej jej spotkania autorskie. Gdy człowiek ma wielką pasję i o niej opowiada, to słucha się tego z prawdziwą przyjemnością. Było lekko i zabawnie, chwilami poważnie i refleksyjnie. "Łzy diabła" grzecznie czekają w kolejce na przeczytanie, a po tym panelu przesunęły się do przodu o dobre kilka pozycji. 

W piątek miałyśmy także zarezerwowane miejsca na spektakl teatralny "Kiedy Cthulhu poznał Atlach-Nachę", nawet na fb obiecywałyśmy recenzję. Ale ze wstydem musimy wyznać, że jesteśmy ciut niecierpliwe. Zamiast grzecznie przeczekać drobne problemy techniczne, po 20 minutach wymknęłyśmy się z sali. I tak, zamiast na spektaklu, wylądowałyśmy na bardzo ciekawym panelu o pisarstwie "Architects and Gardeners".  

Joe Haldeman, Ted Chiang, Jasper Fforde i Konrad Walewski - panel "Architects and Gardeners"

Jasper Fforde powiedział tam bardzo mądre zdanie, które chyba najbardziej zapadło nam w pamięć:
"Kiedy początkujący twórca siada do pisania, myśli, że to co napisze, musi być dobre. Myli się. To po prostu musi być.
Panowie dyskutowali o różnym podejściu do tworzenia historii, dzielili się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami, a Konrad Walewski w rewelacyjny sposób kierował całą dyskusją - naprawdę rzadko się spotyka prowadzących z taką klasą, wyczuciem, taktem i przygotowaniem.

Sobotnie konwentowanie zaczęłyśmy już o 9 rano od mocnego uderzenia - naszej drugiej prelekcji, lekkiej i zabawnej: "Wszyscy jesteśmy shipperami". Czyli mówiąc krótko: kto z bohaterów fantastycznych, z kim, gdzie, kiedy i dlaczego. Prelekcja została przerwana w połowie, bo jedna z uczestniczek zasłabła, zanim ratownicy się pojawili i pomogli (dzięki wielkie dla naszej trzeciej wiedźmy-biegaczki Agi, która błądzących medyków przyprowadziła na miejsce), minęło ok 10 min. Ponieważ całe wydarzenie wyglądało dość dramatycznie i poważnie, Ania1 po wszystkim wróciła na scenę z kompletnie pustą głową. Prelekcja została szybko dokończona, ale na pewno nie tak jak było w planach, za co wszystkich uczestników przepraszamy - teraz dopiero widzimy ilu rzeczy nie powiedziałyśmy.

 ostatnie chwile na powtórkę przed prelekcją (a za stołem, obok Ani2 w woalce, siedzi nasza niezawodna pomoc techniczna w osobie Laire)

Potem godzinka przerwy na złapanie oddechu i prowadziłyśmy konkurs: "Bananas are good - Doctor Who RTD Era Quiz", na dodatek po angielsku. Mimo malutkich problemów technicznych wszystko potoczyło się gładko, chylimy czoła przed uczestnikami, gdyż  mieli ogromną wiedzę i widać było jak bardzo kochają ten serial.
Nareszcie mogłyśmy chwilę odpocząć. Jak na prawdziwe wiedźmy przystało, usadowiłyśmy się na krzesełkach, na krytym dziedzińcu i obserwowałyśmy wspaniale poprzebieranych konwentowiczów.

Wreszcie przyszedł czas na jedno z najważniejszych wydarzeń konwentu dla Ani1 - spotkanie autorskie z Jasperem Fforde. I tu nastąpi odezwa do czytelników:
LUDZKOŚCI! CZYTAJ KSIĄŻKI JASPERA FFORDE!!!
Zwłaszcza cykl o Thursday Next, ale jeśli czujecie się na siłach, to w oryginale. Tłumaczenie jest... dyskusyjnej jakości, ale oryginał to perełka. Nawiązania do klasyki, inteligentna fabuła, a wszystko skąpane w tym niepodrabialnym, ironicznym, lekko absurdalnym brytyjskim humorze.


Jasper Fforde, który udaje, że rozumie tłumaczenie Ostatniego Smokobójcy ;)

Spotkanie prowadziła Anna Misztak z Lubimyczytać.pl, także miłośniczka twórczości Jaspera. Ponieważ fanów na sali nie było wielu (Ludzkości! Czytaj Jaspera!), zamiast wywiadu mieliśmy bardziej wspólną dyskusję o pisaniu, tropach literackich, inspiracjach, tłumaczeniach, planach na przyszłość, a nawet rozkładzie dnia pisarza. Jak to miło, gdy ulubiony pisarz okazuje się równie sympatyczny, przystępny i inteligentny jak jego książki!

Następny punkt programu to najważniejsze wydarzenie dla Ani2 - spotkanie autorskie z Robertem M. Wegnerem, (Ludzkości! Wegnera też czytaj!) Spotkanie prowadził Michał Cetnarowski, rozmowa dotyczyła głównie 4 tomu "Opowieści z meekhańskiego pogranicza", który wydany zostanie na dniach. Ale, jak zawsze, padły także pytania o plany na przyszłości czy inspiracje. Niespodzianką dla autora i dla uczestników spotkania było pojawienie się "Czerwonych Szóstek". 

Robert M. Wegner z obstawą Szóstej Kompanii Straży Górskiej

Na ostatni sobotni panel także miałyśmy zarezerwowane miejsca. Spodziewałyśmy się doskonałej rozrywki i nie zawiodłyśmy się. "British fiction, British Humour" ponownie prowadzony przez genialnego Konrada Walewskiego, z Jasperem Fforde i reżyserem Martinem Goochem. Publiczność zgromadzona w wielkiej sali dowiedziała się do czego służą rozmowy o pogodzie, po czym poznać czy ktoś jest "posh", czym tak naprawdę jest futbol, oraz jak buduje się dobry, inteligentny żart. Jasper pokazywał magiczne sztuczki, Martin dzielił się wspomnieniami z punkowej przeszłości, opowiadali o wpływie radia i telewizji BBC na rozwój tego co nazywamy "angielskim humorem". Było niesamowicie zabawnie, bardzo ciekawie a na dodatek godzina słuchania przepięknego, czystego brytyjskiego akcentu, wprawiła nas w jeszcze lepszy nastrój.

Jasper Fforde, Konrad Walewski i Martin Gooch

Niedziela to ostatni dzień konwentu - tradycyjnie już najspokojniejszy. Uczestników troszkę mniej (co w przypadku Pyrkonu znaczyło pewnie 20 tysięcy, nie 30 ;) ), wszyscy powoli się żegnają, ale bloki programowe nadal kusiły bardzo interesującymi punktami.
Tak jak obiecałyśmy, naszej "Kurtyna-Akcja-Fantastyka!" poświęcimy osobną notkę, w odpowiedzi na prośby sali, tu napiszemy o innej prelekcji. Na którą trafiłyśmy troszkę przypadkowo, a wyszłyśmy zachwycone i oczarowane.

Mowa o "Boris Karloff i Bela Lugosi w przedwojennej Polsce", prowadzonej przez Szymona Makucha. Jakie to było dobre, ciekawe i intrygujące! Świetny prowadzący z ogromną pasją i wiedzą, super przygotowana prezentacja, z przedwojennymi reklamami prasowymi, plakatami filmowymi i strasznymi recenzjami. Same nie wiemy, jak minęła nam ta godzina, mogłybyśmy słuchać o "niesamowitych filmach" przez kolejne dwie. To jest dokładnie to, o czym pisałyśmy na początku - ludzi, którzy dzielą się swoją pasją słucha się z prawdziwą przyjemnością, niezależnie od tego czy samą pasję podzielamy czy nie.

Tak oto obie Anie bawiły się na Pyrkonie. Teraz odliczają powoli dni do następnego...

a na koniec pisklę smoka - bo było śliczne, a prawie nikt go nie zauważał, wszyscy robili zdjęcia większym stworom.