Zachwycona ubiegłorocznym spektaklem "Swan Lake" wybrałam się w tym roku na "Carmen" wg Bourne'a czyli "Car Man".
zdjęcia stąd |
Akcja tego luźno opartego na operze Bizeta przedstawienia dzieje się w warsztacie samochodowym. Lata 60-te, małe amerykańskie miasteczko i przybysz znikąd, brzmi bardziej jak western niż balet. Nic bardziej mylnego.
Talent i wizja Matthew Bourne'a idealnie połączyły (przy
współpracy Terrego Davisa) tę opowieść z doskonale znanymi wszystkim
dźwiękami i dostaliśmy niesamowity spektakl. Pełen uniesień, napięcia,
emocji, zwrotów akcji, miłości, erotyki i humoru. Przyznam, że drugi akt
był ciut słabszy, ale i tak wychodziłam z teatru zachwycona i już nie
mogę doczekać się zimy i powrotu "Sleeping Beauty".
"Car Man" wystawiane w Londynie będzie jeszcze do końca tygodnia - a dzisiaj wieczorem emisja na SKY ARTE.
Na dowód, że oni tam naprawdę tańczą, zwiastun: