poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Car Man - (tak jakby) recenzja

Zachwycona ubiegłorocznym spektaklem "Swan Lake" wybrałam się w tym roku na "Carmen" wg Bourne'a czyli "Car Man". 

zdjęcia stąd
Akcja tego luźno opartego na operze Bizeta przedstawienia dzieje się w warsztacie samochodowym. Lata 60-te, małe amerykańskie miasteczko i przybysz znikąd, brzmi bardziej jak western niż balet. Nic bardziej mylnego.  


Talent i wizja Matthew Bourne'a idealnie połączyły (przy współpracy Terrego Davisa) tę opowieść z doskonale znanymi wszystkim dźwiękami i dostaliśmy niesamowity spektakl. Pełen uniesień, napięcia, emocji, zwrotów akcji, miłości, erotyki i humoru. Przyznam, że drugi akt był ciut słabszy, ale i tak wychodziłam z teatru zachwycona i już nie mogę doczekać się zimy i powrotu "Sleeping Beauty".


"Car Man" wystawiane w Londynie będzie jeszcze do końca tygodnia - a dzisiaj wieczorem emisja na SKY ARTE. 

Na dowód, że oni tam naprawdę tańczą, zwiastun: