sobota, 16 sierpnia 2014

The Pajama Game - recenzja

Kompletnie nie znam się na musicalach. W teatrze widziałam dwa, no teraz już trzy. O ile pojechany, pythonowski "Spamalot" to było to, tak "Stephen Ward" był ogromnym rozczarowaniem. Jedyne, co z niego wyniosłam to nazwisko, Joanna Riding i chęć, żeby zobaczyć ją w większej roli, w innej sztuce. Kiedy anulowano mi "Bakersfield Mist" postanowiłam obejrzeć "The Pajama Game" i wyszłam zachwycona.
zdjęcia ze strony spektaklu
Podstawą musicalu jest książka "7 1/2 centa" z 1953 roku a pierwszy raz wystawiono go już w 1954 roku na Broadwayu. Od tego czasu spektakl był kilkukrotnie wznawiany, zdobył kilka nagród, a nawet nakręcono na jego podstawie film

To nie jest ani najbardziej zaskakująca, ani najbardziej odkrywcza historia.
On (Sid) jest nowym superintendentem w fabryce piżam. Ona (Babe) to działaczka związków zawodowych. Związki grożą strajkiem, jeśli pracownicy nie otrzymają podwyżki, na przyznanie której nie zgadza się dyrektor fabryki. Dalej historia toczy się jak można się domyślić: oni zakochują się w sobie, po czym z uwagi na sytuację w fabryce rozstają się, by na koniec zejść się ponownie. Ogólny happy end, confetti i piżamy.


Adaptacja, która oglądałam pierwotnie wystawiana była podczas Chichester Festival Theatre i odniosła taki sukces, że przeniesiono ją na West End, gdzie zachwyciła krytyków. 
Akcja toczy się w Ameryce i słychać to w akcencie i w tekstach, widać w sposobie zachowania postaci, a także w kostiumach i dekoracjach. 
W "The Pajama Game" dostałam wszystko, czego oczekuję po musicalu. Ciekawe, dynamiczne choreografie, wpadającą w ucho muzykę, trochę wzruszeń i śmiechu, a przede wszystkim mnóstwo dobrej zabawy.


Mnie się podobało, publiczności w teatrze się podobało, krytykom się podobało i tylko zastanowiła mnie jedna, wyjątkowo krytyczna blogowa recenzja, którą przeczytałam jeszcze przed wyjazdem.  Jej autorka wyszła ze spektaklu w trakcie antraktu a w zachowaniu Sida dopatrzyła się wręcz molestowania. Ja nic takiego nie zauważyłam. Przeciwnie, chwilami miałam wrażenie, że był on ciut zdominowany przez Babe. 
Spektakl będzie wystawiany jeszcze do 13 września i gorąco go polecam. A jedyne czego żałuję, to że nie mogłam kupić CD z muzyką. No i, że naprawdę, nie mam kiedy iść drugi raz.