piątek, 18 grudnia 2015

Hamlet - kilka uwag po seansie

Hamleta po raz pierwszy widziałam w październiku - pełna recenzja znajduje się tutaj. Jednak po wczorajszym pokazie NTlive, troszeczkę zmieniłam zdanie, odnośnie niektórych szczegółów spektaklu. Tego, co napisałam poniżej, nie można jednak uznać za recenzję, tylko raczej za luźny zbiór dodatkowych uwag.

wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony NTlive
Przede wszystkim oglądając sztukę na spokojnie, zdając sobie sprawę z przepychu scenografii i rozwiązań reżyserskich, bardziej mogłam skupić się na grze aktorów. I o dziwo zmieniłam zdanie co do Ciarana Hindsa. Jego Klaudiusz już nie wydaje mi się sztywny - bardziej celowo wyobcowany, wyrachowanie zimny. Znajdujący siłę w swojej postawie, w byciu nieprzeniknionym. Skupiając uwagę tylko na nim, mogłam docenić drobne gesty, ruchy rąk, spojrzenia jakie rzucał Gertrudzie i wyraźnie skrywaną niechęć do Hamleta. Szkoda tylko, że kamera tak rzadko go pokazywała, skupiając się częściej na zbliżeniach głównej gwiazdy sztuki.


Nadal uważam, że całość jest technicznie zrealizowana bardzo dobrze, ale... no właśnie ta realizacja nie do końca pasuje do takiego spektaklu. Siłą "Hamleta" z Barbicanu jest poniekąd monumentalizm - ogromna scenografia, przeszywająca muzyka, wielka gwiazda na scenie. Jednak realizatorzy tak często podążali za Benedictem Cumberbatchem, że ginęły inne postaci i tło. Chwilami marzyłam o nagraniu jak w archiwach RSC - kręconych ze stałej kamery, na balkonie. Genialna scenografia Es Devlin aż się prosiła o więcej szerokich ujęć.

Przyjaciółka, dla której był to pierwszy "Hamlet", zwróciła moją uwagę na coś jeszcze. Według niej w tej sztuce było wszystkiego za dużo. Za dużo sztuczności, za dużo dekoracji, za dużo gry światłem, za dużo wysiłku. Zauważyła, że nawet Benedict stara się za bardzo, nie potrafi grać swobodnie, tak jak udawało mu się w innych rolach. Tu był zbyt dosłowny, zabrakło półtonów i niuansów. 

"Hamlet" Lyndsey Turner nie jest złym spektaklem, tylko bardzo chaotycznym. I chyba nie do końca pewnym, czy chce być sztuką wyższą, czy przedstawieniem dla szerokich mas. 

I na koniec mała uwaga związana z samym seansem. Niestety wielkie nazwiska i tytuł sztuki przyciągnęły do kina wycieczkę gimnazjalistów. Nie tylko się spóźnili, ale także, mimo napomnień innych widzów, cały spektakl zachowywali się skandalicznie. Komentowali na głos, rzucali się popcornem, bawili się telefonami. I mimo, iż bardzo się cieszymy, że seanse NT live cieszą się coraz większą popularnością, to jednak chyba nie do końca o taką sławę nam chodziło... 

Chciałabym tu jednak dodać ważną rzecz - takie zachowanie to wyjątek. Na innych seansach, nawet przy pełnych salach, panuje świetna atmosfera i nikt nikomu nie przeszkadza :)