Małe usprawiedliwienie:
Życie zawodowe i niezawodowe nas nie rozpieszcza, od jakiegoś czasu obie żyjemy w "kołowrotku" i niestety, ciężko nam znaleźć chwilę na uzupełnienie zaległości blogowych. A tych nazbierało się już całkiem sporo.
Na szczęście przyszły wakacje i (taką przynajmniej mamy nadzieję) wraz z nimi trochę wolnego czasu na naszą pasję. W najbliższych dniach wkleimy kilka notek - uzupełnianek, może krótszych niż zazwyczaj, ale blog powoli wróci do życia :)
A już za prawie tydzień Ania2 leci do Londynu, więc będzie także kilka nowych recenzji.
Po Wampirach przyszła pora na duchy. Duchy, które były niezbędnym elementem porządnej tragedii szekspirowskiej, we współczesnym teatrze także całkiem nieźle się odnajdują. Przykłady mamy dwa:
2. "Ghost Stories"
Sztuka z 2010 roku wystawiana już kilkakrotnie, ostatni raz tej zimy. Spektakl przeznaczony dla widzów powyżej 15 roku życia, a publiczność ostrzegana jest przed nagłymi szokującymi wydarzeniami czy zwrotami akcji. W zasadzie bardzo mało o tej produkcji wiemy. Twórcy proszą widzów o nie dzielenie się spoilerami z innymi, podobnie recenzje tylko lekko zaznaczają o czym to jest. Głównym bohaterem jest Dr Goodman, który bada zjawiska paranormalne i nagrywa świadectwa trzech osób które miały kontakt z duchami: każda z tych historii zostaje odegraną na scenie zaś całość dąży do szokującego finału. Cały marketing i większość plakatów opiera się na reakcjach publiczności, tak jak widzieliśmy w zwiastunie.
Czym byłaby fantastyka bez Obcych? Teatr także do nich sięgnął, ale zrobił to po swojemu. Zamiast przerażającego Aliena mamy... kosmitów kochających majtki - "Aliens Love Underpants"
Pochodzą oni z odległej planety Janet i przemierzają wszechświat przyciągani do Ziemi właśnie powszechną dostępnością przedmiotu ich pożądania. Najbardziej czczonym na Janet obiektem są (kiedyś cudem podwędzone z suszarki) majtki samej Kylie Minogue - darzone są tak ogromnym szacunkiem, że odezwanie się w ich pobliżu inaczej niż szeptem, uważane jest za bluźnierstwo. Ci sympatyczni kosmici spotykają ziemskiego chłopca i razem z nim przeżywają rozśpiewane przygody. Jak widać sztuka jest adresowana głównie do dzieci, jednak dorośli bawili się na niej równie dobrze (a może nawet i lepiej). Tego lata, sympatyczne ufoludki zawitają do Dominion Theatre.
Współczesny teatr to nie tylko magiczne stwory, to także próba przewidywania co się stanie w niedalekiej przyszłości. W ostatnich miesiącach, dwie mniej lub bardziej futurystyczne sztuki, odniosły zaskakujący sukces na West Endzie - zarówno wśród krytyków, zdobywając liczne nominacie i nagrody, jak i wśród publiczności. O obu pisałyśmy już na blogu, zamiast się powtarzać po prostu zapraszamy do recenzji:
1. "Nether"
Ciekawostka - rola małej Isis, była zagrana tak dobrze, że wszystkie trzy dziewczynki, które się w nią na zmianę wcielały, zostały nominowane do Oliviera. Nagrodę sztuka otrzymała jedną, za niesamowitą scenografię.
wielki hit zeszłego roku. a także zdobywca Oliviera w kategorii najlepszej sztuki. Obecnie, wraz z całą obsadą, sztuka jest gotowa do transferu na Broadway. Mamy nadzieję, że w Nowym Jorku spodoba się tak samo jak nam i powtórzy triumf tegorocznych produkcji.
Klasyczne przedstawienia baletowe często sięgały do elementów nadprzyrodzonych: wróżki, zaklęte łabędzie, dziadek do orzechów itp. Balet kojarzy nam się jednoznacznie, smukłe baleriny z wdziękiem pląsające po scenie w skomplikowanych układach, lekko, na paluszkach. Kino do baletu sięgało bardzo często - albo robiąc dosłowne interpretacje jak choćby rysunkowa Księżniczka Łabędzi, albo opierając się na samym fakcie wystawiania jak w Black Swan. My pokazałyśmy w prelekcji troszeczkę inne oblicze baletu, balet wg Matthew Bourne'a.
Czyli wielki hit, zbierający liczne nagrody, wystawiany na całym świecie. Z rewelacyjnymi kostiumami i scenografią i kilkoma nowoczesnymi twistami. Ale największa zaletą tego przedstawienia są oczywiście same Łabędzie - wspaniałe i majestatyczne :)
2. "Śpiąca Królewna"
Ponownie klasyczny Czajkowski, tym razem zmieniony w romans gotycki. Tradycyjna opowieść o walce dobra ze złem i odrodzeniu jest wywrócona do góry nogami, tworząc nadprzyrodzoną historię miłości tak wielkiej, że nawet sam upływ czasu nie może jej przeszkodzić. Balet już zimą tego roku ponownie zagości w Londynie.
Mimo tego, co pokazałyśmy wyżej, nie jest tak, że tylko kino czerpało z teatru. Czasem mamy zupełnie odwrotny układ, gdzie to teatr sięga do kina i tutaj opowiedziałyśmy o dwóch, także już wcześniej recenzowanych na blogu produkcjach: "Zakochany Szekspir"oraz "Spamalot".
Światy filmowy i teatralny nieustannie się przenikają. Mamy sztuki, które przenosi się na ekran, mamy filmy, które adaptuje się na scenę, a te nowe wersje reklamuje się powołując na starą, bardziej znaną. W styczniu w Londynie wystawiano fragmenty "Henryka VI" Szekspira, a spektakl reklamowano nie historią, czy nazwiskiem autora, ale powołując się na G.R.R. Martina i to, że sztuka i sama wojna dwóch róż miały częściowo zainspirować powstanie "Pieśni lodu i ognia". Co więcej zabawiono się nawet tytułem i nazwano całość "Play of Thrones" - Ania2 była, widziała i nadal, mimo upływu tylu miesięcy, zamierza napisać recenzję.
Ostatnia część naszej prelekcji to była opowieść o tym, o czym Czytelnicy Zachodniego Końca doskonale już wiedzą - czyli o teatrze w kinie. Co, jak, gdzie i dlaczego to takie fantastyczne :)
A na koniec, tradycyjnie już miałyśmy mały konkurs. Nagrodą było podwójne zaproszenie na "Sen Nocy Letniej" w Multikinie (mamy nadzieję, że nasz zwycięzca, Adam, wyszedł ze spektaklu tak samo zachwycony jak reszta widzów). Pytanie konkursowe brzmiało:
Aktor na zdjęciu (tu jako duch) grał w bardzo popularnej serii filmów fantasy. Co to były za filmy i jaką grał tam postać?
PS: pamiętacie, że w czwartek w Multikinie można poczuć się zupełnie jak w Londynie? Po raz pierwszy na żywo z National Theatre - "Everyman". Bez napisów ale też bez żadnych, nawet najdrobniejszych zmian!