wtorek, 14 lipca 2015

Pyrkon część 2.

Czyli nadrabiamy zaległości.

Małe usprawiedliwienie: 
Życie zawodowe i niezawodowe nas nie rozpieszcza, od jakiegoś czasu obie żyjemy w "kołowrotku" i niestety, ciężko nam znaleźć chwilę na uzupełnienie zaległości blogowych. A tych nazbierało się już całkiem sporo. 
Na szczęście przyszły wakacje i (taką przynajmniej mamy nadzieję) wraz z nimi trochę wolnego czasu na naszą pasję. W najbliższych dniach wkleimy kilka notek - uzupełnianek, może krótszych niż zazwyczaj, ale blog powoli wróci do życia :)
A już za prawie tydzień Ania2 leci do Londynu, więc będzie także kilka nowych recenzji.

Polcon za pasem, a my zaczynamy od dokończenia prelekcji z Pyrkonu - część pierwsza tutaj.

Po Wampirach przyszła pora na duchy. Duchy, które były niezbędnym elementem porządnej tragedii szekspirowskiej, we współczesnym teatrze także całkiem nieźle się odnajdują. Przykłady mamy dwa:

1. "The Woman in Black"

 
Sztuka powstała na podstawie książki z 1983 roku - typowej powieści gotyckiej. Młody adwokat przybywa do małego miasteczka zająć się sprzedażą/ zlikwidowaniem starego domu zmarłej klientki. Oczywiście dom to posępne dworzyszcze odległe od wszystkich i wszystkiego oraz niespodzianka - w domu straszy! A mieszkańcy pobliskiego miasteczka jakby mrukliwi i mało chętni do współpracy. Adaptacja dzieje się 30 lat później niż akcja książki. Główny bohater wydarzeń przychodzi do aktora i opowiada o tym, co przeżył (osoba która go gra wciela się w kilkanaście ról), a aktor (wciela się tylko w głównego młodego bohatera) robi z tego dramę. Sztuka jest bardzo popularna, teraz można ją oglądać w teatrze Fortune.

2. "Ghost Stories"

Sztuka z 2010 roku wystawiana już kilkakrotnie, ostatni raz tej zimy. Spektakl przeznaczony dla widzów powyżej 15 roku życia, a publiczność ostrzegana jest przed nagłymi szokującymi wydarzeniami czy zwrotami akcji. W zasadzie bardzo mało o tej produkcji wiemy. Twórcy proszą widzów o nie dzielenie się spoilerami z innymi, podobnie recenzje tylko lekko zaznaczają o czym to jest. Głównym bohaterem jest Dr Goodman, który bada zjawiska paranormalne i nagrywa świadectwa trzech osób które miały kontakt z duchami: każda z tych historii zostaje odegraną na scenie zaś całość dąży do szokującego finału. Cały marketing i większość plakatów opiera się na reakcjach publiczności, tak jak widzieliśmy w zwiastunie.

Czym byłaby fantastyka bez Obcych? Teatr także do nich sięgnął, ale zrobił to po swojemu. Zamiast przerażającego Aliena mamy... kosmitów kochających majtki - "Aliens Love Underpants"

 
Pochodzą oni z odległej planety Janet i przemierzają wszechświat przyciągani do Ziemi właśnie powszechną dostępnością przedmiotu ich pożądania. Najbardziej czczonym na Janet obiektem są (kiedyś cudem podwędzone z suszarki) majtki samej Kylie Minogue - darzone są tak ogromnym szacunkiem, że odezwanie się w ich pobliżu inaczej niż szeptem, uważane jest za bluźnierstwo. Ci sympatyczni kosmici spotykają ziemskiego chłopca i razem z nim przeżywają rozśpiewane przygody. Jak widać sztuka jest adresowana głównie do dzieci, jednak dorośli bawili się na niej równie dobrze (a może nawet i lepiej). Tego lata, sympatyczne ufoludki zawitają do Dominion Theatre.

Współczesny teatr to nie tylko magiczne stwory, to także próba przewidywania co się stanie w niedalekiej przyszłości. W ostatnich miesiącach, dwie mniej lub bardziej futurystyczne sztuki, odniosły zaskakujący sukces na West Endzie - zarówno wśród krytyków, zdobywając liczne nominacie i nagrody, jak i wśród publiczności. O obu pisałyśmy już na blogu, zamiast się powtarzać po prostu zapraszamy do recenzji:

Ciekawostka - rola małej Isis, była zagrana tak dobrze, że wszystkie trzy dziewczynki, które się w nią na zmianę wcielały, zostały nominowane do Oliviera. Nagrodę sztuka otrzymała jedną, za niesamowitą scenografię.

wielki hit zeszłego roku. a także zdobywca Oliviera w kategorii najlepszej sztuki. Obecnie, wraz z całą obsadą, sztuka jest gotowa do transferu na Broadway. Mamy nadzieję, że w Nowym Jorku spodoba się tak samo jak nam i powtórzy triumf tegorocznych produkcji.

Klasyczne przedstawienia baletowe często sięgały do elementów nadprzyrodzonych: wróżki, zaklęte łabędzie, dziadek do orzechów itp. Balet kojarzy nam się jednoznacznie, smukłe baleriny z wdziękiem pląsające po scenie w skomplikowanych układach, lekko, na paluszkach. Kino do baletu sięgało bardzo często - albo robiąc dosłowne interpretacje jak choćby rysunkowa Księżniczka Łabędzi, albo opierając się na samym fakcie wystawiania jak w Black Swan. My pokazałyśmy w prelekcji troszeczkę inne oblicze baletu, balet wg Matthew Bourne'a.

Czyli wielki hit, zbierający liczne nagrody, wystawiany na całym świecie. Z rewelacyjnymi kostiumami i scenografią i kilkoma nowoczesnymi twistami. Ale największa zaletą tego przedstawienia są oczywiście same Łabędzie - wspaniałe i majestatyczne :)

2. "Śpiąca Królewna"
Ponownie klasyczny Czajkowski, tym razem zmieniony w romans gotycki. Tradycyjna opowieść o walce dobra ze złem i odrodzeniu jest wywrócona do góry nogami, tworząc nadprzyrodzoną historię miłości tak wielkiej, że nawet sam upływ czasu nie może jej przeszkodzić. Balet już zimą tego roku ponownie zagości w Londynie.
Mimo tego, co pokazałyśmy wyżej, nie jest tak, że tylko kino czerpało z teatru. Czasem mamy zupełnie odwrotny układ, gdzie to teatr sięga do kina i tutaj opowiedziałyśmy o dwóch, także już wcześniej recenzowanych na blogu produkcjach:  "Zakochany Szekspir"oraz "Spamalot".

Światy filmowy i teatralny nieustannie się przenikają. Mamy sztuki, które przenosi się na ekran, mamy filmy, które adaptuje się na scenę, a te nowe wersje reklamuje się powołując na starą, bardziej znaną. W styczniu w Londynie wystawiano fragmenty "Henryka VI" Szekspira, a spektakl reklamowano nie historią, czy nazwiskiem autora, ale powołując się na G.R.R. Martina i to, że sztuka i sama wojna dwóch róż miały częściowo zainspirować powstanie "Pieśni lodu i ognia". Co więcej zabawiono się nawet tytułem i nazwano całość "Play of Thrones" - Ania2 była, widziała i nadal, mimo upływu tylu miesięcy, zamierza napisać recenzję.
 


Ostatnia część naszej prelekcji to była opowieść o tym, o czym Czytelnicy Zachodniego Końca doskonale już wiedzą - czyli o teatrze w kinie. Co, jak, gdzie i dlaczego to takie fantastyczne :)

A na koniec, tradycyjnie już miałyśmy mały konkurs. Nagrodą było podwójne zaproszenie na "Sen Nocy Letniej" w Multikinie (mamy nadzieję, że nasz zwycięzca, Adam, wyszedł ze spektaklu tak samo zachwycony jak reszta widzów). Pytanie konkursowe brzmiało:
Aktor na zdjęciu (tu jako duch) grał w bardzo popularnej serii filmów fantasy. Co to były za filmy i jaką grał tam postać?


PS: pamiętacie, że w czwartek w Multikinie można poczuć się zupełnie jak w Londynie? Po raz pierwszy na żywo z National Theatre - "Everyman". Bez napisów ale też bez żadnych, nawet najdrobniejszych zmian!