Wiemy, że od Pyrkonu minęło już kilka tygodni i bardzo przepraszamy za opóźnienie, niestety, jak zawsze dopadła nas szara, zjadająca czas rzeczywistość. Za to notka wyszła nam tak długa, że aż musiałyśmy ją podzielić na dwie części!
Na ubiegłorocznym konwencie mówiłyśmy o wszystkich fantastycznych aktorach, których można zobaczyć na londyńskich scenach. Tym razem postanowiłyśmy skupić się na samej fantastyce, której w teatrze nadal jest bardzo dużo - i to w różnych odsłonach.
Zaczęłyśmy oczywiście od Szekspira, to taki odpowiednik "już w starożytności" w szkolnych wypracowaniach z polskiego. W sztukach Barda fantastycznych motywów było co niemiara - wybrałyśmy kilka najbardziej charakterystycznych i naszym zdaniem najciekawszych.
Na pierwszy ogień poszły elfy.
Tak jest, nasz dobry Bard z Stratford w "Śnie Nocy Letniej" opowiedział nam lekko absurdalną historię z elfami w jednej z głównych ról. Akcja rozgrywa się w Atenach w czasie nocy przesilenia. Trwają przygotowania do ślubu księcia ateńskiego Tezeusza z Hipolitą, królową Amazonek. Trzy pary kochanków: Hermia i Lizander, Helena i Demetriusz oraz należący do ponadnaturalnego świata król elfów Oberon i królowa wróżek Tytania za sprawą sprytnej interwencji elfa Puka przeżywają szaloną, pełną namiętności i magii noc. Utwór powstawał w tym samym czasie co "Romeo i Julia" i niektórzy mówią, że "Snem Nocy Letniej" Szekspir odreagowywał tamtą tragedię. Inni maja teorię, że Królowa Elżbieta miała dość ponuractw i chciała coś wesołego.
Zdjęcie, które wybrałyśmy jako ilustrację przykładu, spotkało się z bardzo żywiołowymi reakcjami publiczności :) A jeśli chcecie zobaczyć więcej, to już w ten czwartek zapraszamy do Multikina, gdzie w cyklu "Sztuka brytyjska na polskim ekranie", będzie można obejrzeć sfilmowany spektakl z teatru Globe - ten sam z którego pochodzi powyższa fotografia.
wiedźmy i Makbet (źródło)
Wiedźmy, trzy "siostry" z "Makbeta" to chyba najbardziej znane i popularne przedstawicielki świata fantastycznego w utworach Barda. Przepowiadają przyszłość, warzą magiczne wywary, kontaktują się z demonami i z zaświatami, ale też niszczą życie innych w sobie tylko znanym celu. Właściwie nie wiemy dlaczego Makbeta potraktowały tak, nie inaczej, dlaczego go sprowokowały do morderstw i doprowadziły do tragedii. Dlaczego popchnęły go do ostateczności, do zawiązania sojuszu z siłami zła. Zazwyczaj są przedstawiane jako trzy staruchy, jednak tu, we fragmencie adaptacji szkockiej sztuki z Globe, który mogliśmy oglądać także w naszych kinach, są to młode kobiety, bardziej przypominające kapłanki voodoo niż klasyczne "babajagi". Bardzo popieramy taką interpretację.
Prospero i Ariel (źródło)
U Szekspira mieliśmy także maga, nie czarodzieja jak w Harym Potterze, ale klasycznego Maga umiejącego władać siłami natury. To Prospero, bohater "Burzy" (która także gościła w naszych kinach) wygnany przez swego brata księcia Mediolanu, znajdujący schronienie na wyspie, podporządkowujący sobie Ariela ducha zaklętego w drzewie. Moc Prospera bierze się z tajemnych, mądrych ksiąg, Ariel jest pomocnikiem wszechstronnym, jest w stanie dla swojego pana załatwić wszystko - czy to pozornie zatopić statek, sprowadzić nawałnicę, wywieść rozbitków na manowce, czy zapewnić rozrywki weselne. Każdy rozkaz Prospera jest wykonywany natychmiastowo.
Nie ma porządnej tragedii bez ducha. Mamy go w "Makbecie", mamy też w chyba drugiej najbardziej znanej sztuce szekspirowskiej. Duch w "Hamlecie" jest bardzo monotematyczny. Nie może zaznać spokoju, chce pomszczenia własnej śmierci i dość egoistycznie wykorzystując swego syna, który i bez tego był wystarczająco... skomplikowany. Za to z perspektywy Ducha, Hamlet kończy się pełnym happy-endem.
(źródło)
Nie ma fantastyki bez wilkołaków. Nam w teatrze udało się znaleźć jednego. Pojawił się u Johna Webstera, dramaturga współczesnego Szekspirowi, w sztuce "Duchess of Malfi". Jest to brat tytułowej bohaterki, Ferdinand, acz jego wilkołactwo to bardziej kara za zbrodnie. Nie widzimy przemiany, lecz sam bohater jest głęboko przekonany, że cierpi na likantropię - efekt zamordowania własnej siostry, którego rzekomo bardzo żałuje. Tak też zostaje zdiagnozowany przez lekarza i dowiadujemy się, że normalne wilki mają futro na zewnątrz, on je ma wewnątrz...
Przenieśmy się w czasie do teraźniejszości. Jak wygląda fantastyka w teatrze dziś?
Nadal jest obecna na scenie, nadal jest integralną częścią teatralnego Londynu. Tu wybrałyśmy kilka sztuk z elementami fantastycznymi, które można było oglądać w stolicy Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, a niektóre są grane do teraz.
Nadal jest obecna na scenie, nadal jest integralną częścią teatralnego Londynu. Tu wybrałyśmy kilka sztuk z elementami fantastycznymi, które można było oglądać w stolicy Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, a niektóre są grane do teraz.
Zacznijmy od czarownic. Tym razem to nie wredne staruchy, tylko zupełnie inny rodzaj wiedźm.
(źródło)
"Wicked" to taki trochę magiczny high school musical i jak to w Ameryce bywa, mamy tam złamane (tudzież wyrwane) serca, nieszczęśliwe miłości, nieślubne dzieci i oszukujących polityków. Kiedy Dorotka pokonała Złą Czarownicę poznaliśmy tylko jej stronę historii. W książce z 1995 roku ("Wicked: Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu") Gregory Maguire na nowo opisał Oz i stworzył historię równoległą do tej znanej z powieści L. Franka Bauma.
"Wicked" opowiada niesamowitą i nieznaną historię mało prawdopodobnej, ale głębokiej przyjaźni dwóch dziewczyn, które spotykają się w szkole magii (Shiz University): bardzo popularnej blondynki imieniem Glinda i nierozumianej zielonej dziewczyny o imieniu Elphaba. Musical jest grany od wielu lat, nic nie zapowiada tego by miał zejść z afisza, jest niezwykle popularny, zwłaszcza wśród turystów (tu musimy wyznać, że żadna z nas go nie widziała, ale też po lekturze streszczeń nie bardzo mamy ochotę, być może to błąd).
(źródło)
Zupełnie inny rodzaj czarownic można zobaczyć w "The Crucible". Akcja sztuki, która była hitem zeszłego lata, a teraz jest dostępna do oglądania w Digital Theatre, toczy się w Salem.
Historia jest bardzo prosta. Grupka nudzących się nastolatek "czarowała" w lesie. Jedna z nich bojąc się kary, po powrocie do domu udawała letarg. Rzecz dzieje się w małej, purytańskiej osadzie, bardzo szybko wybucha panika, że chora, że klątwa, diabeł itp. Prowodyrka wyprawy do lasu, najstarsza z dziewcząt Abigail, wykorzystuje tę panikę aby uniknąć kary, podchwytuje plotki o czarach, po początkowych zaprzeczeniach przyznaje się, że została opętana (a wraz z nią pozostałe), ale oczywiście one są niewinne zaś zło dzieje się za sprawą... i tu nastąpiła lawina nazwisk: od nielubianych sąsiadek, przez żonę eks kochanka, aż po niego samego. Tym razem na scenie nie widać żadnych czarów czy rytuałów, sztuka to bardziej dramat psychologiczny niż opowieść fantastyczna, z uwagi na autora i czas powstania mówi się, że miała to być metafora dla komunistycznej histerii jaka panowała w USA w latach 50.
zwiastun stąd
Na teatralnej scenie obecne są również wampiry. Jak sami widzieliście powyżej to nie żadne świecące Edwardy, tu wampir jest konkretny i krwawy, nawet jeśli w ciele pozornie niegroźnej nastolatki. Sztuka "Let the Right One In" jest sceniczną adaptacją książki, na podstawie której powstały także dwa filmy - świetny szwedzki i jak to zwykle bywa, trochę mniej świetny amerykański. Akcja toczy się w Szwecji, na przedmieściach Sztokholmu. Główny bohater to Oscar, nastolatek jakich setki: rodzice są po rozwodzie, on chodzi do szkoły, po szkole włóczy się po okolicy, bardzo samotny, nękany przez kolegów i to niestety eskaluje i narasta. Drugim bohaterem opowieści jest Eli - wampir, bardzo stary wampir w ciele nastolatki. Eli wprowadza się do mieszkania obok, wychodzi tylko po zmroku i tak, któregoś wieczoru, na placu przed blokiem poznaje Oscara. Trochę trwa nim zaczynają rozmawiać, ale w końcu się zaprzyjaźniają. Eli mieszka z "ojcem", a od czasu ich wprowadzenia się zaczynają w okolicy ginąć ludzie, dziwnie i brutalnie. Zwłoki znajdowane są w lesie czy pod mostem z podciętymi gardłami, pozbawione krwi. Eli to bardzo tradycyjny wampir, nie tylko nie migocze na słońcu, ale dni spędza w trumno podobnej skrzyni i oczywiście uznaje zasadę "nie zaproszona nie mogę wejść", stąd tytuł sztuki i stąd to powtarzające się pytanie w zwiastunie.
Na dziś tyle, ciąg dalszy nastąpi, będzie fantastycznie i futurystycznie!