Pokazywanie postów oznaczonych etykietą National Theatre. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą National Theatre. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 16 października 2016

The Threepenny Opera - recenzja

Jakoś nie mam szczęścia do Rorego Kinneara. Znakomitego "Otella" udało się zobaczyć tylko Ani1, widziałam "Proces", ale nie było to dobre przedstawienie, na "Operę za trzy grosze" szłam do National Theatre z mocno mieszanymi uczuciami: z jednej strony musical, który lubię i songi, na których się wychowałam, z drugiej dość zróżnicowane recenzje. Mimo wszystko nastawiłam się, że mnie zachwyci, a niestety - nie zachwyciło.
Daleko mi do siedzących obok Amerykanek, które podczas przerwy, z lekkim obłędem w oczach zastanawiały się głośno, co właściwie oglądają. Po czym zgodnie uznały "Operę", za najgorszy spektakl widziany podczas pobytu w Londynie.
Nie, mi się podobało, ale właśnie tylko podobało, nie porwało, nie oczarowało, nie zachęciło do zobaczenia kolejny raz. 

wszystkie zdjęcia ze strony NT

Rory Kinnear w roli Majchra błyszczał. Uśmiechał się niebezpiecznie, uwodził i zdradzał, równie przekonująco wyznawał miłość jak i trzymał krótko swoich kamratów. Bez trudu można w nim było zobaczyć szefa londyńskiego półświatka. 
Nie ustępowała mu grająca Polly Rosalie Craig, niby nieco naiwna, cicha księgowa a jednak nie dająca się zastraszyć i szybko odnajdująca się w nowych okolicznościach. 
Haydn Gwynne i Nick Holder bardzo przekonująco wcieli się w państwa Peachum, dziwaczną parę, która nie darzy się zbytną sympatią, ale gdy trzeba zaskakująco zgodnie współpracuje. 


Chyba każdy choć raz słyszał "Mack the Knife" w takim czy innym wykonaniu. Utwory z musicalu bronią się same, a na szczęście kierownik muzyczny przedstawienia (David Shrubsole) nie próbował aranżować ich na nowo. Zresztą jemu i towarzyszącemu mu na scenie, grającemu na żywo zespołowi należą się oddzielne brawa. 



Scenografia i kostiumy, za które odpowiadała Vicki Mortimer, przywodziły na myśl okres powstania "Opery" i międzywojenny Berlin. Na scenie działo się dużo i momentami szybko. Było kiczowato, zabawnie, chwilami wyzywająco. Tylko szkoda, że nic z tego nie zostało ze mną na dłużej, a słuchać Brechta wolę w wykonaniu Elżbiety Wojnowskiej.


Jeżeli chcecie wyrobić sobie własną opinię to "Operę" można oglądać na pokazach NT Live, np, w  Multikinach 20 października i 13 grudnia. 

wtorek, 11 października 2016

National Theatre - plany

Dzisiaj dowiedzieliśmy się, jakie spektakle będzie można zobaczyć na scenach londyńskiego National Theatre w najbliższych miesiącach.

Olivier Theatre:
Już dawno zapowiedziano wznowienie "Amadeuszaod 19 października do 26 stycznia 2017 i "Piotrusia Panaod 16 listopada do 28 stycznia.

źródło

"Twelfth Night" z Tamsin Greig jako Malvolią wyreżyseruje Simon Godwin (w 2018 zobaczymy "Antoniusza i Kleopatrę" także w jego reżyserii z Ralphem Fiennesem), wystąpią także:  Daniel Rigby (Aguecheek), Tamara Lawrence (Viola), Doon Mackichan (Feste) i Daniel Ezra (Sebastian). Spektakle od lutego 2017.

"Salomé", Yaёl Farber wyreżyseruje nową wersję biblijnej opowieści, w obsadzie m.in. Olwen Fouéré.

Premierę światową będzie miała sztuka DC Moore "Common", spektakl wyreżyseruje Jeremy Herrin.

Kolejne wznowienie to musical "Follies" Stephena Sondheima i Jamesa Goldmana, reżyseria Dominic Cooke a w obsadzie m.in. Imelda Staunton (Sally Durant Plummer), Janie Dee (Phyllis Rogers Stone), Philip Quast (Benjamin Stone).

Lyttelton Theatre:
Do 17 stycznia 2017 wystawiana będzie nowa sztuka Davida Hare "The Red Barn"  z Markiem Strongiem i Elizabeth Debicki.

źródło

Następnie Ivo van Hove wyreżyseruje dramat Ibsena "Hedda Gabler" w nowej interpretacji Patricka Marbera, z Ruth Wilson w roli tytułowej. 
Spektakle od 5 grudnia.

W marcu wystawione zostanie "Ugly Lies the Bone" Lindsey Ferrentino w reżyserii Indhu Rubasingham. Będzie to europejska premiera sztuki. Bohaterką jest żołnierz, która odniosła rany podczas odbywania misji w Afganistanie i wraca do domu.

Zaś w maju wystawione zostanie ogłaszane już wcześniej wznowienie "Angels in America" Tonego Kushnera w reżyserii Marianne Elliott. Wystąpią: Andrew Garfield, Susan Brown, Nathan Lane, James McArdle, Nathan Stewart-Jarrett, Denise Gough, Russell Tovey.

Dorfman Theatre:
"Us/Them"  przebój festiwalu teatralnego w Edynburgu opowiadający ataku terrorystów na szkołę w Biesłanie w 2004r., wystawiany będzie od 16 stycznia do 18 lutego.

"Dublin Oldschool"  to sztuka o "braciach, Dublinie i muzyce", autor Emmet Kirwan, reżyseria Phillip McMahon, spektakle od 24 do 31 stycznia

źródło

"Love"  autorstwa Alexandra Zeldina od 6 grudnia do 10 stycznia.

"Lost Without Words" , reżyseria Lee Simpson i Phelim McDermott, opisywane jako teatralny eksperyment, w którym reżyser współpracuje ze starszymi aktorami, pozbawionymi scenariusza i improwizującymi na scenie. Przedstawienia od 4 do 18 marca.

"Consent" Niny Raine w reżyserii Rogera Michella.

"Barbershop Chronicles" reżyseria Bijan Sheibani.

Oraz dwie sztuki w reżyserii Rufusa Norrisa  "My Country" we współpracy z Carole Ann Duffy i "Mosquitos" Lucy Kirkwood, w której wystąpi Olivia Coleman.

W ramach NTLive pokazane zostaną:
"No Man’s Land"
"Amadeus"
"Saint Joan" z Donmar Warehouse z Gemmą Arterton w roli tytułowej.

źródło

"Hedda Gabler"
"Twelfth Night"
"Salomé"
"Angels in America"

Informacja o nowym sezonie dostępna jest tutaj.

piątek, 5 sierpnia 2016

The Deep Blue Sea - recenzja

Team Medea!

"The Deep Blue Sea" to efekt współpracy Helen McCrory i Carrie Cracknel. W 2014 roku obie panie zafundowały nam bardzo emocjonalną adaptację "Medei", więc także tym razem spodziewałam się porównywalnego zachwytu.
No i lekko się zawiodłam.

zdjecia ze strony teatru
To jest bardzo dobry spektakl, w pełni zasługujący na zachwycone recenzje, jakie zebrał. Helen McCrory jest niesamowita, kolejny raz tworząc postać, od której trudno oderwać wzrok. Tyle, że dla mnie główna bohaterka nie jest tragiczną heroiną budzącą współczucie i smutek. Jak już to raczej irytację i politowanie.
Oczywiście dramat Terence'a Rattigana uznawany jest za arcydzieło, a Hester za jedną z najwspanialszych rol kobiecych we współczesnej dramaturgii, ale... jakoś prościej mi kibicować żądnej zemsty Medei niż zrezygnowanej Hester.
Dopiero ostatnia scena sprawiła, że zaczęłam darzyć ją odrobiną sympatii. Można interpretować samotne śniadanie jako pełne smutku, ja wole widzieć w nim promyczek optymizmu, znak, że nasza bohaterka nie poddała się, że zamierza żyć i walczyć mimo, że najbliżsi mężczyźni w jej życiu zawiedli.


Kolejny raz niesamowicie podobała mi się scenografia Toma Scutta.  Mieszkanie Hester i Freddiego zajmujące całą scenę, w tyle, za na wpół przeźroczystymi ścianami inne mieszkania w kamienicy. Bardzo proste, ale robiące wrażenie.


O ile Helen błyszczy, tak reszta obsady niknie w jej cieniu. Tom Burke (Freddie Page) nie wypada zbyt przekonująco jako mężczyzna, przez którego warto się zabijać. Zaś Peter Sullivan (William Coyler) wykreował bohatera prawie sympatycznego i momentami to jego było mi zal zamiast Hester.
Jedyną postacią, którą naprawdę polubiłam był grany przez Nicka Fletchera pan Miller.

"Deep Blue Sea" grane będzie do 21 września. Wg strony NT spektakle są wyprzedane, ale pozostają bilety dzienne, Friday Rush, albo seans w kinie - zapowiedziany także w Polsce.



piątek, 8 kwietnia 2016

As you like it - recenzja po seansie

Uciec! Ale dokąd? Najlepiej, wzorem bohaterów "Jak wam się podoba" do lasu Ardeńskiego. Książę Fryderyk pozbawia starszego brata należnego mu tytułu i, wraz z wiernymi panami, skazuje na wygnanie - zamieszkują w lesie. Jakiś czas po nich w lesie znajdują schronienie Rozalinda (córka Księcia) z kuzynką Celią (córka Fryderyka) oraz towarzyszący im Błazen. Panicz Orlando i jego służący Adam, umykając przed morderczymi planami Oliwiera (starszego brata Orlanda) trafiają, oczywiście do lasu. Zresztą niegodziwy Oliwier trafi tam niedługo po nich. 
Przez ponad 2 godziny obserwujemy dramaty miłosne ich wszystkich. 

wszystkie zdjęcia stąd

"Jak wam się podoba" nie jest ulubioną sztuką żadnej z nas. Mamy z nią ten sam problem, co choćby z "Poskromieniem złośnicy" - upływ czasu sprawił, że trudno nam oglądać niektóre motywy (tutaj akurat historię pasterki Febe) i nie krzywić się przy tym. Zmienia to niestety cały odbiór i nastawienie do przedstawienia. Szczególnie w przypadku adaptacji uwspółcześnianych, takich jak interpretacja Polly Findlay.  Chyba jednak więcej wybaczamy tradycyjnym, wiernym inscenizacjom w Globe, gdzie otoczka i kostiumy pozwalają ująć przedstawiany tekst w swoisty cudzysłów.

Wizualnie spektakl nas nie zachwycił. Tekst sztuki jest dość chaotyczny i naszym zdaniem, wymaga dla przeciwwagi bardziej "poukładanej" inscenizacji. Akcja dzieje się szybko, postaci na scenie zmieniają się dynamicznie i często, niestety reżyserka nie zrobiła nic, by ten "bałagan" opanować. Przeciwnie, bohaterowie wbiegają i wybiegają, na scenie prawie nieustannie ktoś jest w ruchu, coś się dzieje, trudno widzowi skupić uwagę.
Plusem są drobne, ale jednak, skróty w tekście. Bez nich chaos byłby jeszcze większy. 
Nie do końca przekonała nas też scenografia. Owszem moment przemiany dworu w las był zachwycający i technicznie ciekawy, ale chyba nie do końca rozumiemy, co chciano przekazać poprzez wiszące nad sceną krzesła i biurka. Różnice między uporządkowanym, sztywnym, duszonym etykietą dworem a leśną wolnością? Coś innego? Nic?
Oraz to co w pierwszych minutach zachwyciło, z każdym kolejnym kwadransem stawało się coraz bardziej męczące.
Kostiumy, bardzo współczesne, proste i niestety szybko zapewne je zapomnimy.


Za to jesteśmy pełne podziwu dla Rosalie Craig i Patsy Ferran grających Rozalindę i Celię. Udało im się stworzyć dwie bardzo przekonujące, budzące sympatię i ciągnące spektakl kreacje. Widząc ich spojrzenia i uśmiechy, ironiczne dogryzanie sobie i kpiny bez trudu wierzymy w głęboką przyjaźń łączącą bohaterki i w  to, jak poświęcały się jedna dla drugiej.
Za to, jakoś żaden z panów nie zrobił na nas wrażenia. Chyba najlepiej pamiętamy Marka Bentona (Błazen), ale trudno powiedzieć czy to kwestia jego gry, czy charyzmy postaci.

 
Spektakl oglądałyśmy w kinie, więc dwa słowa o realizacji.
Tym razem żadnych problemów z napisami.
Kamera podążała za bohaterami, ale też pokazywano szeroki plan. Kilka razy przy scenach dziejących się nocą w lesie miałyśmy wrażenie, że jednak jest ciut za ciemno, ale tych momentów nie było dużo.
Pokazane jako materiały dodatkowe filmy były bardzo ciekawe. Dokument opowiadający o inscenizacjach sztuk Szekspira w National Theatre idealnie wpasował się w tegoroczną rocznicę. Zaś krótka wizyta za kulisami była zabawna, a pełne ironii wywiady z aktorami stanowiły dodatkowy smaczek.


"Jak Wam się podoba" podzieliło krytyków. Zebrało zarówno bardzo złe, rozczarowane jedno gwiazdkowe recenzje jak i zachwycone pięciogwiazdkowe. Były też takie bliższe naszym odczuciom - fajne, ale na jednorazowe obejrzenie. Bardzo ciekawy eksperyment, po raz kolejny pokazujący iż Bard jest wiecznie żywy, ale nie do końca trafiający w gusta każdego.

sobota, 12 marca 2016

wonder.land - recenzja

Na "wonder.land" szłyśmy z ciężkimi sercami. Zdecydowałyśmy się na ten spektakl z uwagi na twórców, bilety kupiłyśmy dużo wcześniej i z wypiekami czekałyśmy na premierę i recenzje. Niestety, te były mało entuzjastyczne, a opinie widzów bardzo mieszane. To sprawiło, że nastawiałyśmy się na niezbyt udany wieczór w teatrze, nawet żartowałyśmy, że czasem trzeba też oglądać złe sztuki. Nie mogłyśmy się bardziej pomylić! Po dwóch godzinach wychodziłyśmy zachwycone, roześmiane od ucha do ucha, nucąc piosenki. Zaznaczmy to od razu - spektakl jest specyficzny, zrealizowany z wykorzystaniem dużej ilości nowoczesnej techniki nie każdemu może się spodobać. Dla nas okazał się wprost idealną podróżą, do wirtualnej krainy po drugiej stronie lustra. Ale zacznijmy od początku.

wszystkie zdjęcia ze strony NT
Trzynastoletnia Aly nie jest szczęśliwa. Nie może znaleźć swojego miejsca w nowej szkole, a próby nawiązania przyjaźni kończą się nieprzyjemnie. W domu nieustannie kłóci się z mamą, tęskni za szalonym ojcem, od którego ta odeszła, po odkryciu jego problemów z internetowym hazardem. Nastolatka najchętniej całe dnie spędzałaby grając na swoim nieodłącznym smartphonie. Gdy na ekranie telefonu pojawia się jej reklama nowej gry, Aly klika zaciekawiona. Jeden ruch palca przenosi ją w świat wonder.landu - miejsca gdzie możesz stworzyć siebie na nowo. I Aly dokładnie to robi. Tworzy swój awatar - Alice, bladą, szczupłą, blondynkę, swoje dokładne przeciwieństwo. Alice lubią wszyscy. W magicznej krainie szybko znajduje wspólny język z grupą dziwnych osobników, w realnym świecie samotników i odludków, zupełnie jak Aly. Razem z zapałem wypełniają kolejne misje i przechodzą na dalsze poziomy. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie surowa dyrektorka szkoły, która konfiskuje Aly telefon i przypadkowo sama wciąga się w grę...

Ten musical jest jak szalona zabawa kalejdoskopem. Coraz to bardziej pomysłowe nawiązania do prozy Lewisa Carola, animacje komputerowe, przebogate, zwariowane kostiumy i przekrój niezwykłych bohaterów. Od Aly i jej jedynego szkolnego kolegi Luke'a (Enyi Okoronkwo), tak samo jak ona nękanego przez popularne dzieciaki, przez dyrektorkę Alice Manxome (Anna Francolini), kochającą kolor czerwony, ojca lubującego się w dziwnych kapeluszach, po szalony zestaw w świecie wirtualnym, gdzie prym wiedzie tajemniczy Kot, odnóża gąsienicy wirują radośnie w wesołym tańcu, a biały królik (Joshua Lacey), jak to określiła Aly jest "kinda cute" (miała rację, królik był bardzo... interesujący).


"wonder.land" nie jest spektaklem dla wszystkich. Może dlatego też nie spodobał się poważnym krytykom i wyrafinowanej teatralnej publiczności. My bawiłyśmy się naprawdę rewelacyjnie, ale nas zachwyciło choćby rozwiązanie fabularne w postaci zombie z sąsiedniej gry, pomagających walczyć ze zbuntowanym awatarem...
Musical jest nieustanną grą z widzem, mrugnięciem do publiczności. Gra konwencją, gra stereotypami, ale robi to wszystko w bardzo nienachalny i przystępny sposób.

Osobny akapit należy się muzyce (w końcu kluczowej części musicalu). Jeśli jesteście fanami twórczości Damona Albarna to naszym zdaniem spektakl jest dla Was pozycją obowiązkowa. Świetne, rytmiczne, łatwo wpadające w ucho utwory, zostają z widzem na długo po spektaklu. Do tego celne, czasem ironiczne słowa (autorstwa Moiry Buffini) i pasująca do wszystkiego choreografia. "I am right", czy "Who's ruining my life" nucimy nadal, marząc, by National Theatre wydał ścieżkę dźwiękową. Musical nie zrobiłby też na nas takiego wrażenia, gdyby nie silny, czysty i mocny głos Lois Chimimby. Jak ona świetnie śpiewa! Wraz z Carly Bawden, odtwórczynią roli Alice, stworzyły fantastyczny zespół. I bez problemu można było uwierzyć, że jedna jest odzwierciedleniem drugiej.


"wonder.land" świetnie sprawdza się na dużej scenie Olivier Theatre. Monumentalne chwilami kostiumy postaci, autorstwa Katriny Lindsay, sprytna scenografia, za którą odpowiada Rae Smith czy rewelacyjne animacje komputerowe (studio 59 Productions) nie odwracają uwagi od samego spektaklu, nie przytłaczają, tylko podkreślają walory poszczególnych scen.

Naprawdę nie mamy pojęcia, dlaczego musical dostał tyle negatywnych opinii. Tak, przesłanie ma prościutkie (świat realny może być równie fajny i ciekawy jak wirtualny), ale przez to bardzo łatwo trafiające do młodszej widowni. A dzieciaki i młodzież tłumnie zgromadzona w teatrze, nagrodziła całość na końcu gromką owacją. Oni bezbłędnie wyłapali wszystkie, oczywiste i mniej oczywiste nawiązania. Jak choćby wspomniany wcześniej królik, poruszający się niemal jak animowany gif, powtarzającą się sekwencją gorączkowych ruchów.


Jeśli więc macie dość klasyki i ochotę na szalone przygody w wirtualnym świecie, albo chcecie zobaczyć jak wyglądają przygody Alicji z 21 wieku, koniecznie wybierzcie się do National Theatre przed 30 kwietnia. Bilety w cenie od 15 do 55 funtów można nadal kupować na stronie teatru.
Radzimy wybrać się do teatru nieco wcześniej i odwiedzić inspirowaną spektaklem wystawę na 1 piętrze. 



piątek, 5 lutego 2016

National Theatre - poza rok 2016

W środę odbyła się konferencja prasowa, podczas której dyrektor artystyczny National Theatre, Rufus Norris, omówił plany teatru i to nie tylko te najbliższe - dowiedzieliśmy się, co zobaczymy w 2016, 2017, a nawet wiosną 2018 roku!

Rufus Norris, wszystkie informacje i zdjęcia pochodzą z wpisu na oficjalnym tumblrze NT

Oczywiście Szekspir, ale także zupełnie nowe sztuki i wznowienia przedstawień, które już odnosiły sukcesy na deskach NT. Do tego musicale i spektakle przygotowywane we współpracy z teatrami regionalnymi i niezależnymi np. Chichester Festival Theatre, Bristol Old Vic, Birmingham Repertory Theatre. Trzeba przyznać, że najbliższe sezony zapowiadają się bardzo ciekawie, a zapowiedziane tytuły są ambitne, różnorodne i pełne gwiazd. Wśród twórców i aktorów znajdą się m.in.: Anna Chancellor, Rosalie Craig, Ralph Fiennes, Andrew Garfield, Tamsin Greig, Rory Kinnear, James McArdle, Helen McCrory, Elizabeth McGovern, Ben Miles, Lucian Msamati,  Siân Phillips, Vicky Featherstone, Robert Icke czy Ivo van Hove. 

Plany duże, notka też wyszła nam duża, dlatego resztę chowamy pod wcięciem.

wtorek, 1 grudnia 2015

Jane Eyre - recenzja

"Jane Eyre" to koprodukcja teatru Old Vic z Bristolu i londyńskiego National Theatre. W Bristolu sztuka była wystawiana w dwóch częściach, w Londynie jako jedno, dłuższe przedstawienie.
Nigdy nie przypuszczałam, że dzieło  Charlotte Bronte tak wspaniale sprawdzi się na scenie. Spektakl został bardzo sprawnie wyreżyserowany przez Sally Cookson. Nic tam nie dzieje się przypadkowo, wszystko ma znaczenie. Ale tak naprawdę, to, co "Jane Eyre" wyróżnia od innych adaptacji, to zaskakująca scenografia, przejmująca muzyka i rewelacyjne aktorstwo.

wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony spektaklu
Lekko pochylona scena otoczona białymi kotarami, na jej środku dziwna, drewniano-stalowa konstrukcja, fortepian, harfa i perkusja. Scenografia, autorstwa Michaela Vale, nie zmieni się przez cały spektakl, ewentualnie pojawią się dodatkowe elementy jak portrety czy fotel. Ale w ciągu ponad trzech godzin, ta konstrukcja stanie się każdym miejscem, które w swoim życiu odwiedziła Jane. A my widzowie bez problemu w to uwierzymy.

pierwsza długa podróż Jane
Większość niesamowitych motywów muzycznych jest grana na żywo i śpiewana przez obdarzoną wspaniałym, głębokim głosem Melanie Marshall. Pokazuje to już pierwsza scena: narodziny Jane, radość i oczekiwanie, przeszywający śpiew i siedzimy na samych brzegach foteli, oczarowani.
Od mocnego początku, potem było już tylko lepiej. Dzieciństwo Jane u krewnych, okrutna szkoła, aż wreszcie praca guwernantki. Muzyka towarzyszy nam przez cały spektakl, nadaje rytm i ton poszczególnym scenom. Za przepiękne aranżacje odpowiada Benji Bower. Sam też gra  na scenie, a towarzyszy mu brat Will i Phil King. Marzę o ponownym przesłuchaniu ścieżki muzycznej ze spektaklu, już na spokojnie, by móc w pełni docenić finezję artystów.

i pierwszy prawdziwy powiew wolności
Prawdziwą siłą tej adaptacji są aktorzy. Jest ich niewielu, wcielają się w kilka ról, poza Madeleine Worall, która gra Jane. I przez całe trzy godziny trwania spektaklu (oczywiście oprócz antraktu), nie opuszcza sceny nawet na sekundę. W końcu "Jane Eyre" jest opowieścią w pierwszej osobie i nawet przez chwilę nie mamy wątpliwości, czyją historię oglądamy. Madeleine jest świetna - od małego rozwrzeszczanego niemowlęcia, poprzez butną kilkulatkę, zastraszoną nastolatkę, aż po młodą kobietę, przekonaną o swojej wartości i gotową na wielką miłość. Godnie partneruje jej Laura Elphinstone - dla mnie prawdziwe objawienie tego spektaklu. Zagrała nie tylko służącą czy parobka, ale przede wszystkim trzy niezwykle ważne postaci z życia Jane: jej pierwszą przyjaciółkę, delikatną Helen; roześmianą, rozkrzyczaną i rozkapryszoną podopieczną Adele i natchnionego pastora St Johna, który uratował Jane po jej ucieczce. I w każdej z ról była inna, stawała sie dosłownie swoją postacią. Prawdziwe, wielkie aktorstwo. Panowie też nie odstawali. Felix Hayes najpierw był okrutnym kuzynem Jane, później jednym z uczniów Instytutu Lowood, a kilkadziesiąt minut później zmienił się w gniewnego pana Rochestera. Jeszcze większą przemianę przeszedł Craig Edwards. Z groźnego i zimnego dyrektora szkoły, pana Brocklehursta po... entuzjastycznego Pilota, ukochanego psa pana na Thornfield Hall. Już Królowa Elżbieta I podkreślała jak ważny w sztuce jest pies. W "Jane Eyre" Pilot kradnie niemal każdą ze scen w jakiej się znajduje. To jedna z tych magicznych teatralnych rzeczy, których nie da się opisać - po prostu trzeba zobaczyć!

Laura jako pastor
"Jane Eyre" będzie grana w National Theatre do 10 stycznia i na większość spektakli  na stronie teatru nadal można kupować bilety. Dostępne są także bilety dzienne, w cenie £15. Spektakl będzie sfilmowany dla celów NTlive (w Wielkiej Brytanii 8 grudnia) i nie możemy się doczekać, kiedy trafi do Polski.

środa, 2 września 2015

Teatralna herbatka

Urlop, urlop i już po. Wróciłyśmy wypoczęte i gotowe do nadrobienia blogowych zaległości polconowo-prelekcyjnych i recenzenckich. Jednak nim pojawią się "prawdziwe" notki, dziś będzie troszkę mniej poważnie.

National Theatre to jeden z naszych ulubionych londyńskich teatrów: dogodnie położony tuż nad Tamizą, blisko do metra, wielki gmach kryje w sobie kilka scen, ciekawą księgarnię i sklep, a także różnego rodzaju bary i restauracje. I to właśnie z nich otrzymałyśmy dziś ofertę, którą nie można się nie podzielić.

Restauracja The House zaprasza wszystkich na specjalne wydanie brytyjskiej świętości czyli "Afternoon Tea". A ponieważ The House mieści się w budynku NT, toteż i herbatka jest teatralna.

Nowe menu jest reklamowane słowami:

"Wariacja na temat klasycznego podwieczorku, zainspirowana niektórymi z najsłynniejszych przedstawień z National Theatre. W menu między innymi specjały z produkcji takich jak: "One Man Two Guvnors", "My Fair Lady" czy "Sweeney Todd"."

podwieczorek lepszy niz u Szalonego Kapelusznika! (źródło)

Przyznajemy, że ostatnia ze sztuk nas nieco zaskoczyła... Pośmiałyśmy się między sobą, że to na pewno najlepsze ciasta od samej Pani Lovett, otworzyłyśmy menu, a tam:

"Mrs Lovett's Meat Pie"

Tak jest, nie mylicie się!

Opis brzmi równie zachęcająco:

"Delikatne, kruche ciasto, wypełnione wieprzowiną i cebulą - bardziej zdrowe i sycące niż to w Sweeneyu Toddzie!"

I jak, nabraliście apetytu?

Oczywiście w menu są także inne smakołyki, acz nie tak przemawiające do wyobraźni jak powyższe. Jeśli macie ochotę zaryzykować, to już za £26,50 (w tym powitalny koktajl na szampanie i lody w czasie antraktu) możecie zarezerwować podwieczorek tu.

A nas zastanawia dlaczego ograniczać się tylko do "Sweeneya"? Dlaczegóż by nie pójść za ciosem i nie wykorzystać "Titusa Andronicusa" Szekspira? W końcu jak wiemy, jest to jedna z najbardziej dramatycznych książek kucharskich w historii...

piątek, 31 lipca 2015

Three Days in the Country - recenzja

"Three Days in the Country" to nowa wersja klasycznej sztuki Iwana Turgieniewa "A Month in the Country". Autorem adaptacji jest szturmujący w tym roku West End Patrick Marber: wiosną w Donmar Warehouse można było oglądać "Closer", a teraz w National Theatre wystawiana jest jego nowa sztuka "The Red Lion".

wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony spektaklu
Podobnie jak w "Fortune's Fool", sztuce którą miałam przyjemność oglądać jakiś czas temu, akcja "Three Days..." toczy się na rosyjskiej wsi. Właściwie, obie te historie mogłyby rozgrywać się w sąsiadujących majątkach. Arkadii (John Light) jest bogatym, zajętym posiadaczem ziemskim, jego żona Natalia (Amanda Drew) nudzi się na wsi i od lat flirtuje, właściwie romansuje z przyjacielem męża, kochającym ją Rakitinem (John Simm). Kiedy w domu zjawia się nowy, młody i przystojny guwerner Belyaev (Royce Pierreson) zawraca  on w głowach  Natalii, jej dorastającej wychowance Verze (Lily Sacofsky) i Katii, jednej ze służących, do niedawna zresztą zaręczonej. 
W domu mieszkają także: Kolya - syn Arkadija i Natalii, Anna - matka Arkadija, Lizaveta - jej towarzyszka (cudowna Debra Gillett), Schaff - starszy guwerner, mentor Belyayeva. Istotne role w sztuce odgrywają również kochający się w Verze i pragnący ją poślubić, majętny, ale niezbyt młody czy przystojny sąsiad Bolshintsov oraz jego przyjaciel, doktor Shpigelsky (Mark Gatiss), jak sam o sobie mówi: "najgorszy diagnosta świata". Ograniczona przestrzeń, konwenanse, mniej lub bardziej skrywane namiętności i emocje, to wszystko prowadzi do wielu dramatycznych, ale też zabawnych sytuacji. A mąż, jak zawsze, dowiaduje się o wszystkim ostatni.

dwaj przyjaciele z dzieciństwa

Największą siłą spektaklu są aktorzy: John Simm, który był jednocześnie czarujący i złośliwy, naprawdę wzbudzał sympatię dla swojego nieszczęśliwie zakochanego bohatera. Do tego kilka razy uśmiechnął się tak, że przed oczami stanął mi Harold Saxon z "Doctor Who". Wyróżniała się młodziutka Lily Sacofsky, której Vera wcale nie była tak naiwna, jak początkowo się wydawało. Mark Gatiss - nie jestem jego fanką, ale tu naprawdę błyszczał, a jego oświadczyny na długo zostaną mi w pamięci. Oraz oczywiście John Light, niezapomniany Oberon ze "Snu Nocy Letniej", który niestety na scenie nie przebywał zbyt często, ale to zdecydowanie odgrywany przez niego bohater jest moim ulubieńcem w tej sztuce.

Sama adaptacja jest bardzo prosta i klasyczna.  Ładne, tradycyjne kostiumy i dekoracje. Śliczna, prawie ascetyczna scenografia: zawieszony z tylu sceny namalowany na tkaninie zarys wiejskiego krajobrazu. Tylko zmieniane meble wskazywały na zmianę miejsca akcji: oto jesteśmy w salonie, w ogrodzie, a zmieniające się podświetlenie wskazywało na porę dnia.
Zupełnie nie zapadła mi w pamięć muzyka. Owszem z boku sceny stało pianino i kilka razu zostało użyte. Dwa, trzy razy ze sceny popłynęły także rosyjskie pieśni, które śpiewane z angielskim akcentem brzmiały dość ciekawie, ale to wszystko.


"Three Days in the Country" nie jest może spektaklem wybitnym, nie sprawił, że wychodziłam z teatru roztrzęsiona, ale uważam, że to idealna rozrywka na letni wieczór. 
Sztuka, tyle co miała swoją premierę i zebrała bardzo dobre, solidne recenzje. W National Theatre wystawiana będzie do 21 października i są jeszcze bilety, można je kupić na stronie produkcji. Niestety na chwilę obecną nie wiadomo, czy przedstawienie zagości w kinach w ramach cyklu NT Live. 

A na zakończenie zobaczcie co o spektaklu mówią aktorzy:  


poniedziałek, 6 lipca 2015

Jesień i zima w National Theatre (oraz mały bonus)

Nareszcie wiemy, co będziemy mogli oglądać w londyńskim teatrze narodowym, gdy za oknem zrobi się szaro, deszczowo i prawdziwie brytyjsko. 

1. Husbands and Sons - to połączenie trzech wielkich dramatów D.H. Lawrence, splecionych i wystawionych jako jeden spektakl. Przeniosą one widzów do minionych czasów, gdy praca rąk była ceniona ponad wszystko, a etos pracy robotniczej nie był tylko pustym słowem.
"Dbanie o mężczyzn to ryzykowna praca moja panno."

wszystkie zdjęcia ze strony National Theatre

Na granicy Derbyshire i Nottinghamshire znajduje się wioska Eastwood. Kobiety z wioski, żony i matki, walczą by utrzymać swoje rodziny i swoje dusze razem, w cieniu wielkiej kopalni Brinsley.
W roli Lizzie Holroyd zobaczymy Anne-Marie Duff. Partnerować jej będzie m.in znana z Sherlocka Louise Brealey.
Spektakl wyreżyseruje Marianne Elliott a za scenografię będzie odpowiadać Bunny Christie, ta sama, która wyczarowała niesamowitą scenę w "The Curious Incident" oraz fabrykę w "Made in Dagenham".
Bilety będą kosztować £15 - £50, a spektakl będzie wystawiany w Dorfman Theatre od 19 października.

2. The Comedy of Errors - tym razem coś zupełnie innego - Szekspir dla starszych dzieci i młodszej młodzieży (od 8 do 12 lat, ale starsi też są mile widziani).
W czasie karnawału dwie pary identycznych bliźniąt szukają się nawzajem wśród muzyki, kolorów, tańców i bali. Rozdzieleni na wiele lat bracia muszą poradzić sobie z komicznymi pomyłkami tożsamości, aresztowaniami i wieloma zawirowaniami nim wreszcie dojdzie do szczęśliwego spotkania. 

Ta pełna energii sztuka w adaptacji Bena Powera  będzie wystawiana w Temporary Theatre od 21 października do 6 listopada. Bilety będą kosztowały zaledwie £12, a dla niepełnoletnich - £8.

3. As You Like It - kolejna sztuka Barda, tym razem adresowana do dorosłych widzów.
Kiedy Diuk zostaje wygnany z miasta, dołącza do niego jego córka Rosalind i jej kuzynka Celia. Zostawiają za sobą życie na dworze i rozpoczynają podróż do Lasu Ardeńskiego. Tam, uwolniona od konwenansów Rosalind w pełni doświadcza wyzwolenia, gdy w przebraniu chłopca próbuje innego sposobu życia i... oczywiście zakochuje się na zabój.


W rolach głównych zobaczymy m.in. Rosalie Craig i Patsy Ferran. Spektakl w reżyserii Polly Findlay będzie wystawiany od 26 października aż do 5 marca w Olivier Theatre. Bilety mają kosztować od £15 do £50

4. Waste - adaptacja słynnej, kontrowersyjnej sztuki Harley Granville, ocenzurowanej i zakazanej w 1907 roku, pokazuje cyniczny świat seksu i samobójstw, wśród szemranych politycznych elit edwardiańskiej Anglii.
W rolach głównych zobaczymy Charlesa Edwardsa i Williama Chubba, a przedstawienie wyreżyseruje Roger Michell. Spektakl będzie można oglądać od 3 listopada do 16 stycznia w Lyttelton Theatre, a bilety będą kosztowały od £15 do £50.

5. I Want My Hat Back - perełka teatralna dla widzów od lat 3 do 300 :) na podstawie kultowej na wyspach książeczki Jona Klassena.
Miś zgubił swój kapelusz. Miś bardzo kocha swój kapelusz i chce go odnaleźć. Pyta się wszystkich zwierzątek w lesie... ale nikt nie widział kapelusza. Wtem! Miś zdaje sobie sprawę, że gdzieś go jednak widział!

Za pełną humoru i radości adaptację (z kilkoma niespodziankami) odpowiada Joel Horwood, a muzykę do przedstawienia napisał Arthur Darvill. Misia szukającego kapelusza będzie można oglądać w Temporary Theatre od 12 listopada do 2 stycznia, a bilety na spektakle będą kosztowały od £15 do £10 (dla młodzieży poniżej 18 roku życia).

6. Evening at the Talk House - światowa premiera nowej sztuki Wallace Shawna.
Spotkanie po latach niemal legendarnego klubu "The Talk House". Przewodniczy mu nadal urocza Nellie, panuje ta sama miła atmosfera, serwowane są te same drinki i przekąski.
Dramatopisarz, kompozytor i aktorka.
Brutalnie pobita była gwiazda telewizji.
Możliwość przyjemnej nocy.



W roli głównej zobaczymy Sinéad Matthews, a spektakl wyreżyseruje Ian Rickson. Całość zostanie wystawiona w Dorfman Theatre od 17 listopada. Bilety będą kosztowały od £15 do £55.

7. Here We Go - krótka sztuka o śmierci autorstwa Caryl Churchill.
Stypa po pogrzebie mężczyzny z przeszłością pełną przygód, a pewien rudy kot pilnie szuka domu. Jak umarł? Gdzie jest teraz? I co się stało z jego przyjaciółmi?

Spektakl w reżyserii Dominica Cooke będzie można oglądać w Lyttelton Theatre od 25 listopada do 19 grudnia. Wszystkie bilety będą kosztowały £15.

Publiczna sprzedaż biletów na wszystkie wyżej wymienione przedstawienia ruszy 24 lipca o 9:30 rano, naszego czasu.

A teraz pora na bonus - cykl Sztuka brytyjska na dużym ekranie wcale nie ma wakacyjnej przerwy! Już w lipcu czekają na nas dwa spektakle. Pierwszy z nich to "Każdy" ("Everyman") z Chiwetelem Ejioforem, po raz pierwszy prawdziwie na żywo. Obejrzymy spektakl w 14 Multikinach w tym samym czasie co publiczność w Wielkiej Brytanii - 16 lipca, a ponieważ pokaz jest na żywo, to tym razem będziemy musieli się obejść bez polskich napisów. Dla widzów, którzy nie czują się aż tak pewnie z językiem angielskim zaplanowano retransmisję, tym razem już z napisami - 15 września.
Drugi ze spektakli, to doskonale już znany polskiej publiczności "The Audience" z jedyną i niepowtarzalną Helen Mirren. Tym razem przedstawienie zostało wzbogacone w materiały dodatkowe, jak przygotowane specjalnie dla widzów NT Live Q&A. Będzie można to wszystko zobaczyć już 23 lipca o 19.

wtorek, 14 kwietnia 2015

National Theatre - nowe sztuki

Trzy miesiące temu pisałyśmy o wiosennym sezonie w National Theatre, dzisiaj o nowych tytułach, które będzie można oglądać na scenach NT do października:

wszystkie zdjęcia ze strony NT

"Three Days in the Country" Iwana Turgieniewa (autora "Fotrune's Fool") w adaptacji Patricka Marbera (autora "Closer" i "Red Lion"), w której wystąpi John Simm

Akcja sztuki toczy się w połowie 19 stulecia, w posiadłości na rosyjskiej wsi. Wraz z nowym guwernerem w życiu ekscentrycznych mieszkańców domu pojawiają się lekkomyślne i romantyczne uczucia. W ciągu trzech letnich dni młodzi i starzy nauczą się wiele o miłości: pierwszej i zakazanej, matczynej i platonicznej, niepoważnej i ostatniej. I o tej niewypowiedzianej.

Sztuka wystawiana będzie w teatrze Lyttelton od 21 lipca do 21 października
Bilety w cenach: £15, £28, £34, £39, £50, w publicznej sprzedaży od 1 maja.


W okresie od 19 sierpnia do 17 października w teatrze Olivier wystawiane będzie "Our Country's Good" Timberlake Wertenbaker (autorki "Our Ajax"). Osadzony w 1788 roku w Australii spektakl o nadziei, odkupieniu i sztuce. 
Nie znamy jeszcze nazwisk aktorów ani twórców przedstawienia.
Bilety po £15, £25, £35, dostępne będą od 1 maja. 


Jeremy Herrin wyreżyseruje sztukę "People, Places and Things"  której autorem jest Duncan Macmillan. Spektakle będzie można oglądać  w Dorfman Theatre od 21 sierpnia do 10 października
Bilety £15 - £40, a w sobotnie wieczory £15 - £45, publiczna sprzedaż ruszy 19 czerwca. 

Emma przeżywała najlepsze chwile w życiu.
Teraz jest na odwyku.
Pierwszy krok to przyznać, że ma problem. Ale problem nie jest z Emmą tylko ze wszystkimi innymi. Emma musi mówić prawdę. Ale jest wystarczająco inteligentna, aby wiedzieć, że nie ma czegoś takiego.
Jak może kiedykolwiek wytrzeźwieć, jeśli odurzenie wydaje się jedynym sposobem na przetrwanie we współczesnym świcie?


We wrześniu i październiku (08.09 - 25.10) także na scenie Lyttelton będzie pokazywana adaptacja "Jane Eyre" w reżyserii Sally Cookson. Produkcja pierwotnie wystawiana w teatrze Old-Vic w Brystolu. Wystąpią: Benji Bower, Will Bower, Craig Edwards, Felix Hayes, Phil King, Melanie Marshall, Simone Saunders, Maggie Tagney, Madeleine Worrall.
Bilety: £15, £28, £34, £39, £50, w sobotnie wieczory : £15, £28, £39, £44, £55, w sprzedaży od 1 maja. 

W teatrze tymczasowym od 10 września do 10 października wystawiana będzie "Pomona", której autorem jest Alistair McDowall. To transfer z Orange Tree Theatre. Spektakl określany jest jako "złowrogi i surrealistyczny thriller", zresztą popatrzcie sami:


Ulotka ze szczegółowymi informacjami do pobrania tutaj. 

sobota, 24 stycznia 2015

Treasure Island recenzja

"Treasure Island" to przedstawienie przygotowane z myślą o młodszych widzach, ale spodoba się także tym nieco starszym. Ja bawiłam się na nim bardzo dobrze. Piękna scenografia, dobre aktorstwo, humor, widowiskowość i papuga. A że piraci jakby stereotypowi? Mnie to zupełnie nie przeszkadzało!

 zdjęcia ze strony NT

Sztuka jest adaptacją "Wyspy skarbów" Roberta Louisa Stevensona, tekst opracowała brytyjska dramatopisarka Bryony Lavery, wyreżyserowała Polly Findlay, zaś autorką scenografii jest Lizzie Clachan. Paniom udało się stworzyć bardzo klimatyczny spektakl. 

środa, 21 stycznia 2015

National Theatre - nowi dyrektorzy i nowy sezon

Dzisiaj Tessa Ross i Rufus Norris ogłosili plany National Theatre na sezon letni, pierwszy pod ich zarządem. Poniżej krótkie omówienie programu (mamy nadzieję, że sporo z opisanych sztuk zobaczymy w naszych Multikinach). 

wszystkie zdjęcia ze strony NT
Na początek kilka wiadomości organizacyjnych. Bardzo nas cieszy podtrzymanie współpracy z Travelex, dzięki której na spektakle NT można nabywać bilety po 15 funtów - jest ich całkiem sporo. 
Nowością jest akcja Friday Rush z biletami po 20 funtów. Począwszy od 10 kwietnia, w każdy piątek o 13:00, wypuszczana będzie pula biletów na wszystkie przedstawienia w kolejnym tygodniu, a zakupów będzie można dokonywać online. 
Nie zapomniano także o cyklu NT Live, już wiadomo, że przynajmniej jedną z ogłoszonych dzisiaj produkcji będzie wyświetlana w kinach w Wielkiej Brytanii - "Everyman" 16 lipca.

Wrażenie robi grupa artystów, jakich Ross i Norris zaprosili do współpracy: Paule Constable (wielokrotnie nominowana i nagradzana projektantka oświetlenia), Dominic Cooke (reżyser, dramaturg, były dyrektor artystyczny Royal Court Theatre, zdobywca  Evening Standard Award, Critics' Circle Theatre Award, Laurence Olivier Award,) Marianne Elliott (reżyserka, współtworzyła "War Horse"), Tom Morris (reżyser, dyrektor artystyczny teatru  Bristol Old Vic, współtwórca "War Horse"), Ben Power (autor nowej wersji "Medei"), Lyndsey Turner (reżyserka jednej z najbardziej oczekiwanych tegorocznych produkcji - "Hamleta" z B. Cumberbatchem).

Zapowiedziano dziesięć spektakli. W dwóch głównych teatrach, Olivier i Lyttelton, wystawiane będą:
- "Everyman" w adaptacji Carol Ann Duffy, reżyserii Rufusa Norrisa, a w roli głównej wystąpi Chiwetel Ejiofor. Bilety po £15, £25, £35. Spektakle od 22 kwietnia do 16 lipca* i pokaz w NT Live 16 lipca.
"Everyman odniósł sukces, jest popularny, ale kiedy nadchodzi Śmierć musi porzucić wygodne życie i w ostatnim, szaleńczym wysiłku musi znaleźć przyjaciela, kogoś, kto przemówi w jego obronie".

- "Light Shining in BuckinghamshireCaryl Churchill w reżyserii Lyndsey Truner. Spektakle od 15 kwietnia do 22 czerwca. Osadzona w czasach brytyjskiej wojny domowej sztuka "opowiada historię mężczyzn i kobiet, którzy wyruszyli do walki o duszę Anglii. Pełna pasji, poruszająca i prowokująca, mówi o rewolucji, której nigdy nie mieliśmy i o jej dziedzictwie".

- "The Beaux StratagemGeorgea Farquhara wyreżyseruje Simon Goodwin. Tę "dziką komedię o miłości i pieniądzach" oglądać będzie można od 15 maja do 19 lipca.*


- "The Red Lion" to nowa sztuka Patricka Marbera (jego "Closer" już niedługo na scenie Donmar Warehouse). Opowiada o piłce nożnej, młodym, utalentowanym graczu, ambitnym menadżerze i starym klubie, który nadal marzy o chwale.  Reżyseruje Ian Rickson wystąpi m.in. Daniel Mays. Spektakle od 3 czerwca do 25 lipca*.


- "The Motherf**ker with the Hat" nominowaną do sześciu nagród Tony sztukę Stephena Adly Guirgisa wyreżyseruje Indhu Rubasingham
"Przyszłość Jackiego wygląda dobrze. Wyszedł z więzienia, uwolnił się od uzależnienia i dzięki sponsorowi jest czysty. Być może także znalazł pracę. I oczywiście jest jeszcze Veronica, w której kocha się od czasów szkoły. Nic nie może stanąć między nimi - z wyjątkiem kapelusza".  Spektakle od 10 czerwca do 7 lipca*.

Zapowiedziano też cztery produkcje w tzw. "teatrze tymczasowym":
- The Yard Theatre: "Beyond Caring" Alexandra Zeldina od 28 kwietnia do 16 maja.
- RashDash i the National Theatre: "We Want You To Watch" RashDash i Alice Birch od 11 czerwca do 11 lipca.
- Wznowienie z okazji 10 rocznicy: "An Oak Tree" Tima Croucha od 23 czerwca do 11 lipca.
- Islington Community Theatre: "Brainstorm" Neda Glasiera, Emily Lim i Company od 21 do 25 lipca.

Ważna informacja - publiczna sprzedaż biletów na nowe spektakle rozpocznie się 12 lutego. Na "The Red  Lion" 26 lutego.
A tutaj można pobrać ulotkę ze szczegółowymi informacjami dotyczącymi całego sezonu.
* Do tych sztuk mają zostać podane kolejne terminy przedstawień.

Dodatkowo zapowiedziano sztukę, która zapowiada się na wielki hit - w listopadzie, w Olivier Theatre wystawiony zostanie musical "wonder.land". Zainspirowany "Alicją w krainie czarów" z muzyką Damona Albarna (Blur, Gorillaz) i tekstami (Moiry Buffini (m.in. "Handbagged"). Premiera "wonder.land" odbędzie się podczas tegorocznego Manchester International Festival, a bilety na spektakle w Londynie kupować będzie można od kwietnia.
 

Komentatorzy zgodnie chwalili różnorodność programu, zauważyli też, że bardziej angażując się w produkcje regionalne The National Theatre staje się prawdziwym teatrem narodowym.

Naszym zdaniem sezon zapowiada się bardzo ciekawie i różnorodnie. Największą ochotę mamy oczywiście na "wonder.land", "The Beaux Stratagem" i "The Red Lion". 

wtorek, 2 grudnia 2014

The James Plays - podsumowanie


Co prawda wrzuciłyśmy już recenzję ostatniej sztuki, ale żyłyśmy "The James Plays" od kwietnia i trudno nam się z nimi rozstać. Dlatego, zgodnie z zapowiedzią, dzisiaj nieco nostalgiczny, emocjonalny (i bardzo długi) wpis, podsumowujący nasze przygody i przemyślenia związane ze szkockim cyklem. 

tak od października wygląda Ani1 tapeta na domowym laptopie (źródło)

sobota, 29 listopada 2014

James III, The True Mirror - recenzja

Powoli zbliżamy się do końca szkockiego cyklu. Zabrał nam nieco więcej czasu niż pierwotnie zakładałyśmy, ale cóż rzeczywistość skrzeczy, a West End rozpraszał nas ważnymi wydarzeniami i ogłoszeniami. Za to trafiłyśmy w śliczną datę na publikację dzisiejszej notki - wigilia św. Andrzeja, niezwykle ważnego święta w Szkocji.

Król i Królowa - zdjęcia, jeśli nie napisano inaczej, pochodzą ze strony NT

Tradycyjnie zaczynamy rysem historycznym. Podobnie jak James I, James II zginął dość młodo i niespodziewanie. Pomimo trudnych początków był raczej lubianym władcą, a jego śmierć nie była efektem zamachu, tylko nieszczęśliwym wypadkiem. Król był wielkim entuzjastą artylerii, podczas oblężenia zamku Roxburgh próbował wystrzelić z armaty na cześć swojej ukochanej żony, niestety działo wybuchło i James II zginął. James III miał wtedy około ośmiu lat, a koronowany został w tydzień po śmierci ojca.  W sztuce poznajemy go jako dorosłego mężczyznę, samodzielnie panującego monarchę, który niczego nie musi udowadniać, niczego nie musi zdobywać czy utrzymywać ma po prostu rządzić. Problem polega na tym, że nie bardzo chce to robić...
bardzo polecamy obejrzenie tej krótkiej scenki - ona mówi więcej o Jamesie i Margaret niż wszystkie opisy :)

Nie wiemy czy takie było zamierzenie autorki, ale nam James III wydał się skrzyżowaniem gwiazdy rocka z szekspirowskim Richardem II. Jest przekonany o własnej wielkości. Uważa, że władza to coś, co mu się należy, a ponieważ jest królem, wszystkie jego zachcianki muszą być natychmiast spełniane. W zasadzie rada szkockich możnych istnieje tylko po to by akceptować kolejne dzikie pomysły króla. Trzeci z Jamesów to egoista i egocentryk... ale obdarzony ogromnym urokiem i poczuciem humoru. Widz wie, że powinien go nie lubić (lub przynajmniej potępiać), ale nie potrafi się do tego zmusić. Zwłaszcza, gdy król wychodząc z założenia, że wolno mu wszystko, zapragnął posiadać chór. Grecki chór, który będzie za nim chodzić i śpiewem akcentować jego najważniejsze wypowiedzi, ku konsternacji i oburzeniu poważnych notabli. No i jak kogoś takiego nie uwielbiać?

król i jego wierny chór

Ale jest także druga sfera, w której James nie bardzo się sprawdza - życie rodzinne. Z młodszym bratem prowadzi wieczne spory, ma mu za złe, że ośmiela się mieć inne zdanie, podejrzewa o zdradę, w końcu wypędza z kraju. Jeszcze gorzej odnosi się do swoich synów: krytykuje, wykpiwa, dosłownie podpuszcza młodszego by zabił starszego. Jamesa - ojca bardzo łatwo jest nie lubić.

Jednak, na nasze szczęście, w przeciwieństwie do "Richarda II", "James III"  nie koncentruje się wyłącznie na postaci władcy. Dla nas główną bohaterką sztuki jest królowa Margaret. Ona i jej dwie przyjaciółki, stanowią oś napędową spektaklu, to z nimi widz się identyfikuje i im kibicuje. Jedną z nich, jest znana nam z poprzedniej części siostra Jamesa II - Annabella. Teraz już ciotka króla, dama w średnim wieku, odrzucona przez kolejnych narzeczonych, mieszka w zamku i bardzo dobrze się bawi. Czasem opiekuje się królewskimi dziećmi, ale głównie docenia dobre wino i towarzystwo swoich przyjaciółek. Ostatnią z tria jest młodziutka, zaledwie piętnastoletnia dwórka Phemy, która mimo różnicy wieku doskonale odnajduje się w tym tercecie. To jeden z nielicznych przykładów w teatrze, gdzie mamy tak wspaniale pokazaną międzypokoleniową przyjaźń między kobietami. Głęboką, szczerą i pozbawioną rywalizacji, gdyby to był film, test Bechdel zdałby śpiewająco.

przyjaźń ponad podziałami

Mimo, że widz zupełnie tego nie odczuwa akcja sztuki obejmuje prawie dziesięć lat. W tym czasie jesteśmy świadkami rozpadu królewskiego małżeństwa, kilku prób wywołania rebelii, czy wreszcie pokojowego przejęcia władzy przez królową. Sceny rodzinne, prywatne,  przeplatają się z politycznymi demonstracjami.
Dla nas najważniejszą i chyba najlepszą ze scen w całej sztuce, było pojawienie się tytułowego prawdziwego lustra, prezentu urodzinowego od Jamesa dla Margaret. Lustro jest wielkie, drogie i krystalicznie przejrzyste. Bardzo dokładnie pokazuje odbicie przeglądającej się osoby, nie zniekształca, nie zamazuje jak inne lustra w zamku. Jamesa jego widok szokuje, chce w taki sam sposób zranić królową. Ona jednak spogląda na siebie i wybucha radosnym śmiechem. Po czym dobitnie i głośno pokazując swoje odbicie oświadcza "Lubię tę kobietę!". Gdy James zaskoczony i zły pyta się jej, czy nie przeszkadza jej własna brzydota, Margaret ponownie wybucha śmiechem. Dotychczas była pewna, że jest o wiele, wiele brzydsza. "To silna kobieta, to dobra kobieta. Mogłabym się upić z tą kobietą". Podobnie reagują jej przyjaciółki (jedynie Annabella ciut melancholijnie zauważa upływ czasu), za to Daisy, królewska faworyta, jest zrozpaczona. Dotychczas żyła przekonana o swojej wyjątkowej urodzie, lustro pokazuje jej owszem bardzo ładną nastolatkę, ale nikogo niezwykłego...
różne reakcje na zwierciadło prawdy

Po raz trzeci musimy się powtórzyć, ale wielką zaletą tego spektaklu jest obsada. Jamie Sives to niezapomniany James III. Już jako Henryk V w pierwszej części trylogii bawił i szokował. Tu idzie na całość. Gdy tylko pojawia się na scenie, wszystkie oczy są skierowane na niego. Godnego przeciwnika znajduje w Sofie Gråbøl grającej królową Margaret. Duńska gwiazda filmowa nie ustępuje Jamiemu nawet na krok. A jej przemowa do szkockich możnych porywa za sobą całą widownię. Mamy też oczywiście Blythe Duff, która jako szalona i zła Isabela oczarowała nas w pierwszych częściach. Tym razem Blythe gra Annabellę i nie ma w niej ani grama niegodziwości, za to jest dużo ciepła i poczucia humoru - aktorstwo najwyższej klasy. Kolejnym znajomym jest odtwórca roli Jamesa II, Andrew Rothney. Tu gra Cochrane, najlepszego przyjaciela króla, którego śmierć prowokuje Jamesa do jeszcze bardziej destrukcyjnego zachowania. To też bardzo sprytny zabieg obsadowy, bo w sztuce kilkakrotnie przewija się motyw nieobecnego ojca w życiu małego Jamiego. Cochrane był jego opoką, pomocnikiem i niemal bratem. Powierzenie tej roli Andrew to kolejne mrugnięcie do widza. Zaś Grodon Kennedy niezmiennie krąży wokół szczytów władzy: w pierwszej sztuce grał Murdaca Stewarta, w drugiej earla Livingstona i rządził w imieniu nieletniego monarchy, teraz zaś jest Johnem, przywódcą rady królewskiej. A Rona Morrison, młodziutka Annabella w Jamesie II, tu nadal jest blisko swojej postaci, tym razem jako Phemy.

życie przewodniczącego królewskiej rady nie było usłane różami...

"James III" jest zupełnie inną sztuką niż poprzednie. Nie ma już koszmarów sennych, za to są tańce i muzyka, która obecna jest niemal przez cały spektakl, zaś na scenie niemal nieustannie przebywa trójka grajków. Wspominałyśmy już o chórze, ale sam spektakl zaczyna się około dziesięciominutowym mini koncertem. W czasie, gdy widzowie dopiero zajmują miejsca (my na szczęście byłyśmy o tym uprzedzone i weszłyśmy wcześniej), na scenie pojawiają się aktorzy, którzy śpiewają i tańczą do zaaranżowanych na szkocką nutę, popularnych współczesnych przebojów. Niezmiernie żałujemy, że nigdzie nie ma ścieżki dźwiękowej - "Happy" Pharella Williamsa zagrane na skrzypcach i dudach brzmiało naprawdę niezwykle, ale zaskakująco łatwo wpadało w ucho :) Radosny céilidh niepostrzeżenie zamienia się w rozpoczynający przedstawienie bal, a aktorzy ubrani w kostiumy będące mieszanką współczesnych ubrań i strojów z epoki, stają się gośćmi króla.

obsada tańczyła a widownia żałowała że nie może się dołaczyć źródło

Scenografia także jest zmieniona. Scenę nadal otaczają półkolem mury, tym razem jednak oplecione kwitnącymi różami. Zależnie od potrzeb scena była salą balową, królewską sypialnią, salą tronową, ogrodem. Wszystko sprawia spokojne i sielskie wrażenie, tylko miecz nadal wbity w środek sceny pokazuje, że to tylko pozór...

To jeszcze nie koniec naszej przygody ze szkockimi władcami. W ostatniej notce podsumujemy trylogię, napiszemy dlaczego uważamy ją za najważniejsze teatralne wydarzenie roku, a także opowiemy Wam o najbardziej niezwykłym stage door w jakim kiedykolwiek brałyśmy udział.